Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kaukaz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kaukaz. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Powrót do domu

Członkowie czerkieskiego zespołu Jrpej przebyli dość typową drogę do rodzimej tradycji. Przyszli do niej ze środowisk punkowych i alternatywnych, po latach słuchania muzyki z Zachodu zwrócili się w stronę rodzimego Kaukazu. Pochodzą z Nalczyku, jednego z największych miast na Kaukazie Północnym. Z Ored Recordings, etnomuzykologicznym kolektywem, o którym pisałem wielokrotnie, łączy ich nie tylko wspólne miasto. Timur Kodzoko, jeden z założycieli Ored, wchodzi w skład Jrpej. Od nagrywania przeszedł do muzykowania, co zdarza się często również w polskim środowisku muzyki tradycyjnej.

Jrpej nie piszą własnych utworów, tylko sięgają po melodie i teksty zebrane przez lata, usłyszane w wioskach ukrytych w górskich dolinach. Nie udają, że nie są mieszczuchami, że od dziecka byli otoczeni muzyką czerkieską. Mówią o sobie, że są outsiderami grającymi stare piosenki w nowej rzeczywistości. Odżegnują się od takich pojęć jak eksperyment czy nowa tradycja. W zamian wybierają termin post-tradycja, ponieważ przenoszą istniejące już kompozycje i melodie w nowy kontekst. To – jak sami mówią – osobiste odczytanie czerkieskiej muzyki przez zespół.

W tym miejscu warto zadać pytanie, co jest dla nich najważniejsze w tym przeniesieniu, jaki aspekt zachowują najmocniej? Wydaje się, że jest to wspólnotowość. Każdy z członków zespołu śpiewa, jest tutaj kaukaski odpowiednik zaśpiewów call-and-response, podobieństwa do gruzińskich polifonicznych chórów. Choć jest to nagranie studyjne, mam nieodparte wrażenie, że podsłuchujemy ich podczas niezobowiązującego muzykowania, może przy ognisku. A przecież to nie do końca prawda; sami przyznają, że na wieś jeżdżą rzadko, że obce jest im życie pasterzy czy rolników. Ważny jest dla nich – jak i dla większości muzyków zwracających się do muzyki tradycyjnej – trans, zatracenie się dźwiękach, w ich powtarzalności zatrzymującej czas lub przenoszącej w czas mityczny, w którym wiecznie wszystko cyklicznie wraca.

Przeniesieniu w nowy kontekst pieśni weselnych, historycznych czy uzdrawiających nie towarzyszy radykalne unowocześnienie brzmienia, muzycy posługują się instrumentami tradycyjnymi. W tej surowości kryje się chyba sukces Jrpej. Kryją się za nią tęsknota i duma z tego, że mimo przeciwności udało im się wrócić do muzyki przodków, że walczą z zapomnieniem tradycji, która kiedyś rządziła życiem na całym Kaukazie, a dzisiaj ustępuje rosyjskim wzorcom. Oni uparcie wracają do swojego kulturowego domu i starają się go odnowić, by nadal cieszył oko.

wtorek, 4 sierpnia 2020

Na obrzeżach x Radio Kapitał 29 VII 2020


Kaukaz jest mozaiką małych narodów, grup etnicznych i językowych. Co dolina, to inne tradycje, inny język. To dziedzictwo ginie przytłoczone z jednej strony globalizacją, z drugiej latami rządów Rosjan. Są jednak ludzie, którzy tę mozaikę chcą ocalić od zapomnienia, jeżdżą po wioskach i miastach i nagrywają muzyków tradycyjnych. Dzięki Ored Recordings i Mountains of Tongues przynajmniej część tego dziedzictwa zostanie uwieczniona na dyskach i płytach. Posłuchaliśmy wychowanych na zachodniej muzyce eksperymentalnej Czerkiesów wracających do swojej muzyki, jedynej kobiety aszyka z Gruzji, Ormian i Azerów z Dagestanu i wirtuoza gitary z Górskiego Karabachu.

1. Jprej - Шэхэх (Qorror)
2. Jrpej - Нысэишэ (Qorror)
3. Jrpej - Iэзэ (Qorror)
4. Aşıq Nargilə - Mansırı (Qərib Həyat)
5. Aşıq Nargilə - Göyçə Gülü (Qərib Həyat)
6. Rüstəm Quliyev - Əfqan Musiqisi (Azerbaijani Gitara)
7. Rüstəm Quliyev - İran Təranələri (Azerbaijani Gitara)
8. Արկադի եւ Արմեն Կագրամանիան - Օտար ամայի ճամփեքի վրա  (Armenian and Azeri Music in Derbent)
9. Aşıq Mahir - Derbent (Armenian and Azeri Music in Derbent)

wtorek, 28 kwietnia 2020

Na obrzeżach x Radio Kapitał 28 IV 2020


Choć restrykcje zostały poluzowane, na zagraniczne wypady nie ma na razie szans. Dlatego dzisiaj jeszcze głębiej niż zwykle zanurzymy się w muzyce "stamtąd". Posłuchaliśmy miejsc, do których było trudno dotrzeć również przed pandemią. W programie same nagrania terenowe z Mali, Egiptu, Abchazji, Kałmucji, Senegalu, Krymu i Szydłowca. W tym premiera radiowa fragmentów Mono Egypt, pierwszej kompilacji nagrań JuJu Sounds (o których już niedługo coś więcej) oraz dużo ciepłych słów o Ored Recordings, Sahel Sounds, Petites Planetes i In Crudo.

1. Ensemble Maqam - Bahçalarda kestane (TRACES OF CRIMEA • Ensemble Maqam live in the Khans' palace of Bakhchisarai)
2. Alkibar Junior - Adouna (Music from Saharan WhatsApp 04)
3. Lewlewal de Podor - Ziarre (Yiila Jam)
4. Tidiane Tham - Dannibe (Siftorde)
5. Mizmar, Aswan (Mono Egypt)
6. Shabab il Nasr, Port Said (Mono Egypt)
7. Nikolas & Konstantinos Singerov - Εγω΄ κε ερχουμε και εσυ΄ παραμερι΄σμε (Pontic Greeks from Abkhazia)
8. Tatiana Dordzhieva + Maria Beltsykova - Erdnin Haalga (Song about a girl called Erdnin Haalga) (Kalmykian Archaic and Soviet Folk)
9. Sonya Shavtikova - Нахва йбзибара (Red East: Abaza Lovesongs)
10. Marian Bujak - Polka Żydóweczka (Marian Bujak z Szydłowca - portret skrzypka)
11. Ababda, Upper Egypt (Mono Egypt)

piątek, 30 września 2016

Muzyczne dialekty Kaukazu


Choć Kaukaz zamieszkuje ponad 70 grup etnicznych, z których każda ma długą i interesującą historię, to o wielu z nich nie wiemy prawie nic. Ani o ich tradycjach muzycznych. Owszem, znane są w Europie mughamy z Azerbejdżanu, polifoniczne śpiewy z Gruzji, czy brzmienie armeńskiego duduka. Ale co z resztą? Jak podśpiewują sobie Czeczeni, na czym grają Awarzy? Istna terra incognita. Ciekawskim w sukurs przychodzą magia Internetu, grupki zapaleńców i nagrania terenowe.

Bułat Chalilow z kolektywu Ored Recordings (ored po czerkiesku znaczy 'piosenka'), zapytany czy zna innych dokumentalistów, wymienia inicjatywę Sayat Nova z Gruzji i przelotne wizyty Vincenta Moona, francuskiego reżysera, twórcy La Blogotheque i Petites Planetes. Są nagrania z lat sowieckich, ale one nie oddają autentyzmu. Muzyka tradycyjna jest związana z określonym miejscem, studio nagraniowe ją zabija. - mówi mi Chalilow. Ored Recordings tworzy z żoną Milaną i przyjacielem Timurem Kodzoko. Sami są Czerkiesami, narodem rozsianym po całym Kaukazie i tureckim wybrzeżu Morza Czarnego.

W stronę field recordingu zwrócili się dzięki tak awangardowym artystom, jak Jakob Kierkegaard czy Chris Watson. Oczywiście, swoją rolę odegrał też Alan Lomax, nestor etnomuzykologicznych nagrań terenowych. Chalilow w swoich działaniach kieruje się nieodpartą potrzebą zachowania tradycji. Kultura popularna dąży do homogenizacji, istnieje tylko jeden kaukaski pop, nie ma różnicy między popem osetyńskim, a abchaskim. My chcemy pokazać, że można się różnić. - tłumaczy artysta. Na Bandcampie możecie posłuchać ich pierwszych nagrań. Byli na festiwalu kultury czerkieskiej, w dagestańskiej wiosce zamieszkałej przez Laków, odwiedzili Czeczenię. W planach mają nagrania Greków Pontyjskich z Abchazji, sufickich rytuałów z Czeczenii, czerkieskiej diaspory. Nie zamykamy się na północny Kaukaz,po prostu tu żyjemy, więc tu najłatwiej nam pracować. W przyszłości chcemy nagrywać wszystko, co jest warte uwiecznienia. - mówi mi Bułat. Początkowo efekty ich działań miały ukazywać się jedynie cyfrowo. Z czasem jednak okazało się, że są chętni nadać im fizyczny wymiar.

Sayat Nova (od pierwotnej publikacji tekstu zmienili nazwę na Mountains of Tongues) skupia się właśnie na fizyczności. Za tą nazwą, imieniem wielkiego osiemnastowiecznego ormiańskiego poety i aszyka (odpowiednik minstrela), kryją się dwoje Amerykanów i jeden Gibraltarczyk. Ben Wheeler, Anna Harbaugh i Stefan Willamson-Fa działają z Tbilisi, ponieważ, jak sami mówią, stolica Gruzji jest najlepszym miejscem, by zebrać kontakty. Wśród mieszkańców są przedstawiciele prawie wszystkich mniejszości zamieszkujących kraj. Z Tbilisi łatwiej jest też dotrzeć do publikacji naukowych i istniejących już nagrań, choć nie dość, że jest ich niewiele, to jeszcze pochodzą z czasów sowieckich.

Skoro mieszkają po drugiej stronie gór, do tej pory skupiali się na Zakaukaziu, w przeciwieństwie do Ored Recordings. Poza tym, obie inicjatywy mają ze sobą wiele wspólnego. Interesują ich mniejszości, ginące tradycje. Różni ich też fakt, że efekty swoich sesji nagraniowych Sayat Nova Project wydają na nośnikach fizycznych. Na koncie mają Mountains of Tongues winyl dla L.M. Dupli-cation, wytwórni A Hawk and a Hacksaw, CDr, oraz wydany kilka tygodni temu boks czterech kaset, Kazbek. Szczęśliwie, by zapoznać się z ich pracą, nie musicie poszukiwać tych wydawnictw. Przekrojowo wygląda ich profil na Soundcloudzie, gdzie możecie posłuchać muzyki Gruzinów, Kurdów, Udynów, Tuszetyńców, gruzińskich Awarów. Niektórych z tych narodowości nikt wcześniej nie nagrywał.

Możliwe, że nie wszystkie grupy etniczne, nagrane przez Ored Recordigs i Sayat Nova Project przetrwają. Rozpłyną się wśród dominujących narodowości. I wtedy zostaną po nich tylko nagrania.

mimagazyn.pl, wrzesień 2014

piątek, 15 lipca 2016

Aşiq Nargile - Yurt Yeri


Pisałem kiedyś o etnomuzykologach amatorach działających na Kaukazie. Po Gruzji jeździ i nagrywa muzyków kolektyw Mountains of Tongues (wcześniej znany jako Sayat Nova Project). To oni odkryli Aşiq Nargile, której potem zorganizowali trasę po Wielkiej Brytanii, gdzie zagrała w legendarnej londyńskiej Cafe OTO.

Aşiq to nie imię, to tytuł. Aszykowie są kaukaskimi i tureckimi odpowiednikami zachodnioeuropejskich bardów. Wędrownymi muzykami, którzy śpiewają poezję, mityczne eposy i byli strażnikami tradycji. O dziwo, sowieckie panowanie nie stłamsiło aszyków, wręcz przeciwnie, azerscy aszykowie mogli tworzyć i występować stosunkowo swobodnie, dzięki czemu to "zawód" żywy do dziś. Nargile Mehtiyeva zaczęła występować w wieku piętnastu lat i dziś jest jedyną kobietą-aszykiem w Gruzji.

Yurt Yeri jest zapisem pierwszego koncertu Nargile w Cafe OTO. To utwory na saz i głos. Wszystkie to stare melodie, do kilku z nich Nargile napisała własne teksty (w końcu aszykowie to też poeci), jeden to azerska pieśń weselna. Dwa są zupełnie instrumentalne. Tyle można wyczytać na stronie OTOROKU, same suche fakty.

Yurt Yeri zupełnie takie nie jest. To muzyka pełna emocji. Nie wiem, o czym śpiewa Nargile, nie znam azerskiego, ale słychać w jej głosie, że to bardzo ważne sprawy - miłość, śmierć, przyjaźń. 

A może to tylko złudzenie, biorące się z egzotyki i przeświadczenia, że tak piękna, poruszająca muzyka nie może być o czymś banalnym. Że może być to złudzenie, pokazał Chris Kirkley i wydana przez niego płyta Fadimoutou Wallet Inamoud wypełniona surowym issawat, wydającym się archaicznym, a tekstowo na wskroś współczesnym i momentami przyziemnym (co pokazuje, że to żywa tradycja). Możliwe, że w przypadku Nargile jest tak samo.

Równie piękny, co głos Mehtiyevej jest jej gra na sazie (długoszyjkowej lutni, podobnej do tureckiej baglamy). Saz brzmi perliście i surowo jednocześnie. Metalowe struny raz rozbrzmiewają w pełni ozdobnikami, by zaraz stłumione ustąpić miejsca głosowi. Tak tka swoje opowieści Nargile. Ja słyszę w nich majestat Kaukazu, góry wyrastające nad zielonymi, żyznymi dolinami, upstrzonymi owcami(i mam nadzieję, że się nie mylę). Aż chce się spakować plecak, rezerwować bilety na samolot i wyruszyć w podróż.

piątek, 10 lipca 2015

Na odwrót



Kilka dni temu Nicolas Jaar oficjalnie udostępnił własną wersję ścieżki dźwiękowej do "Kwiatu granatu" Siergieja Paradżanowa. Można ją ściągnąć stąd. Wcześniej była jedynie do odsłuchania na YouTube. Jaar do plików oprócz zapowiedzi wersji winylowej dołączył kilka słów o tym, jak powstawał album. Powstał ze zlepków, odpadków, szkiców, nad którymi Jaar pracował w ostatnim czasie. Co najciekawsze, "Kwiat granatu" nie był żadną inspiracją, zupełnie inaczej niż dzieje się w podobnych przypadkach. To wrażenie, jakie wywiera film na muzyku jest zwykle motorem do stworzenia alternatywnej ścieżki dźwiękowej. Tu zadziało się na odwrót:

Zacząłem tworzyć większość muzyki na "Pomegranates" zanim obejrzałem film czy nawet byłem świadomy jego istnienia. (...) Na początku 2015 roku mój przyjaciel Milo usłyszał część z tych utworów i powiedział mi o filmie. Obejrzałem go i oniemiałem. Jego estetyka idealnie pasowała do tych dziwnych tematów, na punkcie których miałem obsesję w ciągu ostatnich paru lat. Byłem ciekaw, jak moje utwory zabrzmią podłożone pod obrazy. To zmieniło się w dwudniowy ciąg, w czasie którego udźwiękowiłem cały film, tworząc dziwny kolaż z ambientu, który tworzyłem przez ostatnie dwa lata.

wtorek, 20 stycznia 2015

Ostatnich dwóch muzyków

Gdy rozmawiałem z Bułatem Chalilowem z Ored Recordings, zapowiadał on kolejne nagrania terenowe. W tym nielicznych pontyjskich Greków zamieszkujących Abchazję, separatystyczną republikę nieuznającą władz w Tbilisi. Skąd Grecy akurat na tym wybrzeżu Morza Czarnego? Część przybyła podczas Wielkiej Kolonizacji, którą pewnie wszyscy kojarzą z lekcji historii, część wyemigrowała na przełomie XIX i XX wieku wskutek tureckich represji. Dziś w Abchazji zostało ich niewiele ponad tysiąc, większość opuściła ten region po wojnie domowej z lat 90. Muzyków zostało jeszcze mniej. Właściwie jeden. Nikolas Singerow, do którego kontakt dostała ekipa Ored Recordings i Sayat Nova Project. Nikolas mieszka na skraju wsi Czernigowka, żyje z uprawy roli. W wolnych chwilach gra na lirze pontyjskiej, zwanej też kemendze, instrumencie wywodzącym się z perskiej kamanczy, ale z wyglądu przypominającym bardziej skrzypce.

Gdy etnomuzykolodzy dojechali na miejsce okazało się, że ostatnich muzyków jest dwóch. Brat Nikolasa, Konstantinos pamięta stare melodie i słowa. I tak płaczliwym dźwiękom liry na nagraniach towarzyszy zawodzący głos Konstantinosa.

Te osiem utworów zostało nagranych w zeszłym roku, ale tak naprawdę należą one do zamierzchłej przeszłości. Pamięć o ich pochodzeniu dawno się zatarła, bracia rzucali tylko ogólnymi określeniami - albo to melodia antyczna, albo pontyjska. To świadectwo wielowiekowej obecności Greków na wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego. Smutne i melancholijne melodie wyrażają tęsknotę. Za miłością? Utraconą młodości? Za nigdy niewidzianym Pontem i Peloponezem? A może za spokojniejszymi czasami, do których wcale nie trzeba się tak daleko cofać? Ten smutek jest obecny w rebetiko, "greckim bluesie" (nie wdawajmy się w dyskusję, na ile to uprawnione określenie), a jeszcze mocniej w muzyce osiadłych w Ameryce wygnańców z Imperium Osmańskiego. Marikę Papagikę i Konstantinosa Singerowa dzieli prawie sto lat, ale łączy tęsknota, w ich głosach brzmi to samo poczucie nieodwracalnej straty. Gdy uświadamiam sobie, że prawdopodobnie Konstatntinos wie, że jest ostatnim strażnikiem tradycji i wraz z nim i jego bratem odejdzie 25 wieków, ogarnia mnie podobne uczucie.


niedziela, 5 października 2014

Nie ma jednego kaukaskiego popu – o nagraniach terenowych z pogranicza Europy i Azji


Możliwe, że nie wszystkie grupy etniczne nagrane przez Ored Recordigs i Sayat Nova Project przetrwają. Rozpłyną się wśród dominujących narodowości. I wtedy zostaną po nich tylko nagrania.
Napisałem, kto i dlaczego nagrywa mniejszości etniczne na Kaukazie. 

czwartek, 18 września 2014

Diabeł tkwi w szczegółach



Kolejny odprysk, tym razem nie od tekstu, który ukaże się w papierowym wydaniu M/I (w kioskach już 29 września), lecz od krótkiego przeglądu inicjatyw zajmujących się dokumentacją ginących tradycji muzycznych Kaukazu.