piątek, 23 września 2022

Głos Globalnego Południa


Muzyka z Haiti, Senegalu, Sudanu, Dżibuti, Wysp Zielonego Przylądka, tych wszystkich krajów, które Donald Trump nazwał shitholes. Zapomniani wirtuozi, zakurzone legendy, perły ratowane od zapomnienia, nagrania wyciągnięte z archiwów państwowych nadawców i domowych kolekcji – to wszystko znajdziemy w katalogu Ostinato Records, oficyny prowadzonej przez barwną postać, Vika Sohoniego. To przywództwo znaczące: zdecydowaną większość wydawnictw zajmujących się muzyką archiwalną z krajów Globalnego Południa prowadzą przedstawiciele Globalnej Północy, często dawnych imperiów kolonialnych. Ostinato Records – choć siedzibę ma w Nowym Jorku – jest jaskółką zmian, oferując nowe spojrzenie na muzykę, kulturę i historię postkolonialnych społeczeństw.

W Czasie Kultury opisuję misję Ostinato Records. Na Le Guess Who? pojawi się Vik Sohonie, założyciel labelu oraz Ano Nobo Quartet i Noori & His Dorpa Band i to jest przyczynek do tekstu.


poniedziałek, 5 września 2022

Zamplifikowani



Czego tu nie ma - wściekła, punkowa energia, osobiste tragedie w tle, polityka, protesty, tradycja zderzona z nowoczesnością.

BKO to malijsko-francuski kwintet. Nazwę wzięli od desygnatu międzynarodowego portu lotniczego w Bamako, malijskiej stolicy. Malijczyków jest czterech, z różnych grup społecznych i etnicznych - Ibrahim Sarr, mistrz gry na djembe, Mamoutou Diabate grający na djeli-ngoni, Adama Coulibaly, uznany muzyk z własną solowa karierą, tu grający donso-ngoni (obiecuję, że za chwilę więcej o tych instrumentach) i wokalista Fassara Sacko. Francuz zaś to Aymeric Krol, lyoński perkusista, który 10 lat temu terminował u Sarra.

Ta dwójka założyła BKO podczas trwające w 2012 roku puczu wojskowego, związanego z powstaniem Tuaregów na północy kraju. Polityka była w ich muzyce obecna od zawsze. Teraz, po 10 latach, Mali wstrząsnął kolejny wojskowy zamach stanu. Podobnie, jak Songhoy Blues, BKO nie mogli zostać na te wszystkie wydarzenia obojętni. Wzywają do naprawy kraju, ratowania społeczeństwa, ale i odwołują się do sił nadprzyrodzonych - tytuł albumu to w malinke pojawienie się dżina. Na brzmieniu albumu zaważyły też tragedie. Wykrycie - na szczęście wczesne - raka u Ibrahima Sarra oraz postępująca utrata wzroku u Fassary Sacko, spowodowana jaskrą.

Przede wszystkim na różnice między Djine Bora a jej dwoma poprzedniczkami miał wpływ nowy tryb pracy. Żadnej postprodukcji, to właściwie sesje nagrywane na setkę w studiu. Do tego Krol odsunął się z roli producenta i lidera, decyzja aranżacyjne podejmowali Malijczycy. A ci chcieli poeksperymentować z formą. Zamiast długich kompozycji, krótkie piosenki. Zamiast gładkiego, mocno studyjnego brzmienia, rzężące przestery. Nie ma tu - poza zestawem perkusyjnym Krola - żadnego zachodniego instrumentu. Do wzmacniaczy Diabate podpiął lutnię djeli-ngoni, dość bliską gitarze, a Koulibaly lire donso-ngoni, związaną z kulturą myśliwską, trochę przypominającą harfę kora, ale prostszą, bezpośredniejszą. Możliwe, że zmiana tego podejścia, chęć nagrania muzyki nieokiełznanej, zbuntowanej sprawiła, że BKO przeszli z szacownej Buda Musique do Les Disques Bongo Joe, zajmującej się bardziej alternatywnymi podejściami do tradycji i muzyki niezachodniej.

Djine Bora spełnia swoje obietnice. BKO słucha się lepiej niż niejednego zachodniego, punkowego składu. Można ich porównywać do Songhoy Blues czy Bamba Wassoulou Groove, ale przez ten świadomy wybór estety lo-fi i energię, postawiłbym ich bliżej nagraniom terenowym Alkibar Gignor. Mamoutou na ngoni wygrywa pierwszorzędne riffy, wycina dzikie solówki, gdyby ich instrumenty zamienić na gitary, prasa piałaby z zachwytu.

BKO są wierni muzyce malijskiej, jej polirytmiom, jej pentatonice, ale to zespół w zasadzie rockowy. Operujący rockowym aktywizmem, odwołujacy się do rockowego idiomu buntu. Gdy rock na zachodzie od dawna zjada własny ogon, z Globalnego Południa po raz kolejny przychodzi orzeźwienie.


piątek, 2 września 2022

Bandcamp Friday 2 IX 2022 - przewodnik


Po kilkunastu edycjach bandcampowych piątków chyba już wyczerpałem wszystkie pomysły na tytuły wpisów. Na wstępy też, wszystko powinniście już wiedzieć - a jeśli nie, to szybko tłumaczę. W pierwszy piątek miesiąca Bandcamp zrzeka się swojej marży, artyści zarabiają więcej. Zostało 21 milionów do przebicia przez BC magicznej bariery miliarda dolarów rozdysponowanych bezpośrednio do artystów i labeli. Pewnie przed końcem miesiąca pęknie.

Astigmatic Records zapowiadają repress pierwszej EP Jaubi i piąte już wydanie Nafs at Peace (pisałem o niej tutaj), to chyba zapowiedź nadchodzącej na przyszły rok wydawniczej ofensywy pakistańskiego zespołu, mają już nagrane dwa albumy. Pojawił się tez piąty press debiutanckiej EP Deryi Yildirim i Grup SimsekIzraelscy psychonauci z Sababa 5 wreszcie zapowiedzieli długogrający debiut. Tinariwen otwierają swoje archiwa i wznawiają kasetę sprzed 31 (!) lat, swój "oficjalny" debiut prezentujący zupełnie inne oblicze tego emblematycznego saharyjskiego zespołu. Habibi Funk dotarli do albumu wokalistki Cairo Jazz Band, Mahy sprzed 43 lat.

Tomek Mirt wczoraj wypuścił swój najnowszy album, Hiraeth (o którym niedługo coś więcej z mojej strony) i drugą po powrocie płytę Brasil & the Gallowbrothers Band. Cały czas warto zaopatrzyć się w MYTH0L0GY RSS B0Y1 i winyl z vimbuzą Amaliya Group. Obiecująca, szugejzowa załoga Pastry za półdarmo sprzedaje singielek. Cloud Nothings na dzieisęciolecie wygrzebali koncert z trasy promujacej Attack on Memory.

Pejzaż wraca do TVPCO z siedmiocalowym singlem, Antonina Nowacka i Sofie Birch nie tylko razem wystąpią na Unsoundzie, ale w Mondoju wydają wspólny album. Słyszałem, polecam, warto. Małgola. No WRESZCIE wydała Jaskinię Chrabiej CzaszkiSzara Reneta ma jeszcze kilka zestawów kasetek z koszulką, Hive Mind dają 20% zniżki z kodem bcfsept22, a We Wants Sounds 15% z kodem wewantsounds.

I na koniec: wspieranie Canary RecordsOred Recordings i Sahel SoundsNaszych NagrańNagrań Somnabulicznych i 1000Hz to nie tylko przyjemność, ale i obowiązek, to już jednak powinniście wiedzieć.