piątek, 22 lipca 2022

Inny Egipt


To nie jest nowy pomysł - prowadzenie dialogu ze starymi nagraniami i budowanie wokół nich własnych kompozycji. W świecie arabskim zajmuje się tym chociażby Jerusalem in My Heart czy Raed Yassin, u nas podobną ścieżką idzie Polmuz Michała Fetlera za bazę biorący szelakowe płyty z muzyką wielkopolską wydawane na rynku niemieckim czy składający hołd warszawskim kantorom DJ Lenar. Nancy Mounir na tym tle wydaje się typowa jak i wyjątkowa.

Debiutancki album tej aleksandryjskiej kompozytorki zaczyna się niczym kolejne wydawnictwo Canary Records. Ukryty za trzeszczącym szelakiem głos. Pojawiające się po chwili instrumenty już tak nie trzeszczą. Tam, gdzie czas zatarł dźwięki wkracza Mounir, budując wokół ocalałego nagrania wielogłosowe, rozbudowane aranżacyjnie kompozycje. Głos śpiewaków i śpiewaczek sprzed wieku nie jest dla niej źródłem sampli, nie jest materiałem wyjściowym do całkowicie autonomicznych kompozycji. Nancy pracuje z nagraniami, jakby byli to żywi wykonawcy, materiał źródłowy zostawia prawie nietknięty. Jednocześnie nie stara się odtwarzać pierwotnych aranżacji, choć wiernie podąża za klasyczną muzyką arabską początków XX wieku, za rozwiązaniami stosowanymi chociażby przez Mohammeda Abdela Wahaba czy Farida Al-atrasza. Wybrzmiewają sekcje smyczków, kanuny, bębny obręczowe, udy, akordeon, theremin. Na większości z nich zagrała sama Mounir. Gdzieniegdzie dogrywa swój głos, harmonizuje zwykle monofoniczne utwory.

Podejście Mounir jest przeciwieństwem do zdobywających popularność występów hologramów, choć sceniczna wersja Nozhet El Nofous jest bardzo teatralna. W jej centrum jest pustka, nikt nie udaje, że śpiewacy są żywi, nikt tego braku nie próbuje zamaskować. Jest w tym smutek, żal za utraconą przeszłością, jest nostalgia, ale Mounir na niej nie żeruje. Stara się stworzyć takie kompozycje, w których to, co sprzed wieku i to, co współczesne jest prawie nieodróżnialne, nie widać szwów po tej operacji. Z jednej strony to muzyczna archeologia - Mounir zabiera się za kompozycje dziś zapomniane, ale ówczesne przeboje - z drugiej bardzo świadoma kreacja. Nie próba uwspółcześnienia, raczej nadania ponadczasowej jakości. Oczywiście - zupełnie jak w przypadku Jazz Bandu Młynarski-Masecki - nikt tak wtedy nie grał. Nie o odtwarzanie tu chodzi.

Promenada dusz - tak można przetłumaczyć tytuł albumu. Mounir wspomina na nim czasy, kiedy Egipt przechodził - jedną z wielu - prób modernizacji. Utwory opowiadają o intymności, cielesnych przyjemnościach, kobiecej niezależności, są świadectwem tego, jaki Egipt mógł być. Są poruszającym głosem z przeszłości, który pokazuje, że nie wszystko jest jeszcze stracone, że inny Egipt był i jest możliwy.


Nancy Mounir wystąpi na Le Guess Who? w cyklu Hidden Musics.

środa, 20 lipca 2022

Nowe przestrzenie


Soundcloud to platforma streamingowa, która dzięki zerowemu progowi wejścia jest ulubionym miejscem początkujących producentów. Publiczność już jest, i to przygotowana na najdziksze formalne eksperymenty. Tylko że trzeba o nią zawalczyć.

W Dwutygodniku zanurzam się w nowe i najnowsze przestrzenie muzyki.

wtorek, 12 lipca 2022

Melodie, które mają sześć tysięcy lat

Noori jest przedstawicielem Beja, grupy etnicznej zamieszkującej sudańskie wybrzeże Morza Czerwonego. Podobno przywędrowali z Nubii i Egiptu za czasów pierwszych faraonów. W kraju są jedną z najbardziej dyskryminowanych grup, mieszkają na terenach zasobnych w bogactwa naturalne, z dostępem do Morza. Błogosławieństwo dla rządu centralnego, dla Beja przekleństwo. Noori w latach 90. dostał od ojca lirę tambur (zwaną w niedalekiej Etiopii krar), na jednym ze śmietnisk znalazł gitarę elektryczną, z której do użytku nadawał się tylko gryf. Połączył te dwa instrumenty w całość i tak powstała jedyna w swoim rodzaju hybryda, tambo-guitar. Z Dorpa Band Noori gra już 16 lat, ale dopiero dzięki wideo na TikToku, na które trafili założyciele Ostinato Records, o ich muzyce może dowiedzieć się świat.  

W Radiowym Centrum Kultury Ludowej polecam debiut Noori & His Dorpa Band.