piątek, 28 lutego 2020

Na bębny i głosy


O Cocanhi, trzech dziewczynach z Tuluzy, pierwszy raz usłyszałem pięć lat temu, kiedy wydawały pierwszą, pięcioutworową epkę. Pięć polifonicznych piosenek do tańca, dokładnie tak, jak mówi ich tytuł. Ujęły mnie tą wielogłosowością i oszczędnością brzmienia - tylko głosy, ręce, nogi, okazjonalnie tambourin a cords, ale to też instrument rytmiczny. Było w tych piosenkach coś pierwotnego i bezczasowego, ale nie siliły się na wątpliwe rekonstrukcje. 

Dwa lata później wydały i es?, tylko że już nie było to. Czegoś zabrakło, chyba tej nieuchwytności i doszedłem do wniosku, że taka muzyka robi na mnie wrażenie tylko w małych dawkach. Nie wiem, czy one też miały takie wrażenie, ale to możliwe, bo o pomoc przy nagrywaniu trzeciej płyty zgłosiły się do Raula Refree.

O nim też już pisałem, i to całkiem niedawno. Puput, jeśli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości, potwierdza jego pozycję, jako idealnego producenta zajmującego się odważnym podejściem do muzyki tradycyjnej. W zasadzie niewiele się zmienia w stosunku do poprzednich płyt. To nadal skromna muzyka na głosy i perkusjonalia. A jednak to zupełnie inna jakość. Aż kusi, by napisać: Odmienił muzykę jedną decyzją [ZOBACZ JAK]. Ta decyzja to większe użycie tambourin a cords, instrumentu przypominającego psalterium, mającego charakterystyczne, brzęczące brzmienie. Dynamizuje muzykę, nadaje jej więcej życia i wpływa na charakter całości. Momentami przypominają w swojej dynamice i energii Xylouris White, podobnie jak oni na akustycznych instrumentach grają muzykę, kipiącą, jakby przestery były rozkręcone poza skalę. Do tego delikatne, prawie niezauważalne efekty nałożone w kilku miejscach na wokal sprawiają, że utwory zyskują na współczesności, ale nie tracą umocowania w tradycji. To właśnie jest to, co Refree opanował do perfekcji.

Same piosenki wydają się bardziej zwarte niż na i es?, choć płyta jest dłuższa. Wydaje mi się też, że bardziej współczesne również w swojej formie, takie Colorina de Rosa to gotowy materiał na alternatywny przebój, gdyby tylko wzbogacić aranżację. Świetnie jest też ułożony Puput jako całość, przeplatany miniaturkami a capella. Nie wiem, ile razy przesłuchałem ją od premiery, ale wiem, że za mało.


niedziela, 23 lutego 2020

Na obrzeżach x Radio Kapitał x Dział Zagraniczny 18 II 2020

Pierwsza od sześciu lat audycja na żywo i od razu pierwszy gość. Dział Zagraniczny Maćka Okraszewskiego śledzę chyba już prawie 10 lat, najpierw w formie blogowej, teraz podcastowej. Jeśli chcecie po polsku posłuchać o wydarzeniach z krajów, z których możecie usłyszeć muzykę w mojej audycji, nie ma lepszego miejsca.

Maciek wybrał piosenki, które dobrze tłumaczą sytuacje w różnych krajach hiszpańsko- i portugalskojęzycznych. Od Hiszpanii i Rosalii śpiewającej o przemocy wobec kobiet na kanwie XIII-wiecznej książki przez więzienną rzeczywistość w Brazylii opisanej przez Dextera z 509-E aż do sytuacji Afrolatynosów w Peru i Kolumbii.

1. Rosalia - Malamente (El mal querer) (teledysk)
2. Novalima - Liberta (Coba Coba) (teledysk)
3. O Rappa - O Que Sobrou do Ceu (Lado B Lado A) (teledysk)
4. Makiza - En paro (Aerolineas Makiza)
5. Brujeria - La Migra (Raza odiada) (teledysk)
6. 509-E - Triagem (Provérbios 13) (teledysk)
7. Criolo - Boca de Lobo (teledysk)
8. Camaron - Volando voy (La leyenda del tiempo)

PS. Jako że była to pierwsza audycja na żywo, nie obeszło się niestety bez problemów technicznych, trochę skacze głośność naszych wypowiedzi.


wtorek, 4 lutego 2020

Na obrzeżach x Radio Kapitał 4 II 2020


Wyzwolone kobiety, podejrzani mężczyźni. Kieliszki raki i nargile z haszyszem. Portowe dzielnice Stambułu, Smyrny, Aten i Nowego Jorku. Buzuki, gitary, zawodzące skrzypce i cymbały. Nieznośny ból serca. Te wszystkie elementy dają razem rebetiko. Często porównywane do bluesa, ale bliżej mu do rzewnego fado, choć i to jest krzywdząca opinia. Rebetiko to niezwykła mieszanka muzyki europejskiej, greckiej, tureckiej i arabskiej. Sięgnąłem do jej korzeni, przyjrzałem się, jak zmieniała się w Ameryce, sprawdziłem też, jak rezonuje w dzisiejszej muzyce greckiej.

1. Marika Papagika - Sta Vervena Sta Giannena (The Further the Flame, the Worse It Burns Me: Greek Folk Music in New York City 1919-1928)
2. Rita Abatzi - Μη με στέλνεις μάνα στην Αμερική (I'm Burning, I'm Burning)
3. Jorgos Katsaros - Ο ντοκτορ (George Katsaros: Greek Blues in America, Vol. 1)
4. Dimitris Mystakidis - Ο ντοκτορ (Amerika)
5. Kostas Dousas - Μανωλις ο Χασικλης (Kostas Dousas: Greek Blues in America, Vol. 2)
6. Dimitris Mystakidis - Μανωλις ο Χασικλης (Amerika)
7. A. Kostis - Giannis Hasiklis (The Jail's a Fine School)
8. A. Kostis - I Fylaki Einai Scholeio (The Jail's a Fine School)
9. Marika Ninou - I Ached in My Heart (The Sun is Setting on the World)
10. Yiota Lydia - Badworld (The Sun is Setting on the World)
11. Çiğdem Aslan - Vale Me Stin Agalia Sou (Mortissa)


Muzyka totalna


Moim pierwszym koncertowym spotkaniem z muzyką Wacława Zimpla nie był przywoływany przeze mnie w Dwutygodniku ostatni koncert Hery, ale ten występ z plakatu. Z Maalemem Moktarem Ghanią i Pawłem Szpurą. Dosłownie kilka dni później widziałem go w tym samym miejscu z Giridharem Udupą (z którym później założą Saagarę), Jackiem Mazurkiewiczem i Fabrice'em de Graefem.

Pamiętam, że te dwa koncerty były zupełnie różne. Z Ghanią i Szpura Zimpel zagrał tanecznie i transowo. Muzyka podrywała do tańca i do tej pory nie wiem, po co były miejsca siedzące. Z Udupą i Mazurkiewiczem zagrali bardziej medytacyjnie, bardziej do siebie niż na zewnątrz. Łączył je rytm ,w końcu muzyka Afryki Zachodniej i Indii to królestwo rytmu, choć inaczej pojmowanego. I to on łączy te dwa koncerty z tym, co robi Wacław prawie siedem lat później. Choć muzykę gra zupełnie inną, to jednak w duchu podobną. A o jego najnowszej płycie, Massive Oscillations możecie przeczytać mój tekst w Dwutygodniku. Przy okazji polecam dwa wywiady, których udzielił niedawno Bartkowi Chacińskiemu i Kubie Knerze.