środa, 24 czerwca 2015

Dlaczego Taylor Swift ma rację w sporze z Apple?



Jeden z poczytniejszych polskich blogerów napisał tekst o tym, jak to - pardon le mot - "Taylor wszystkich nas zrobiła w chuja". W czym rzecz? Oczywiście w tym, że Taylor nie spodobał się pomysł niepłacenia tantiem przez Apple za odtworzenia utworów przez pierwsze trzy miesiące działania usługi streamingowej Apple Music. I postanowiła o tym napisać list otwarty. Tak, Taylor Swift ma pozycję, żeby sobie pozwolić na taki ruch, choć nie była pierwszą osobą, która wypowiedziała się ten temat. Podobne zdanie wyraził lider Brian Jonestown Massacre, Anton Newcombe oraz przedstawiciele niezależnego wydawcy Beggars Group. Newcombe na dodatek twierdzi, że w wypadku odmowy przyjęcia warunków Apple'a, koncern zagroził usunięciem dyskografii BJM z iTunes.

Apple zachowało się nieetycznie, wykorzystując swoją dominującą pozycję na rynku, żeby narzucić warunki niekorzystne dla pozostałych stron umowy. Taylor by sobie poradziła, zresztą sama w liście przyznaje, że jest już na takim etapie, że spokojnie może zarabiać tylko na graniu koncertów (i kontraktach reklamowych), a walka toczy się przede wszystkim o mniejszych artystów. Dobrze ich punkt widzenia opisuje na swoim blogu Aram Bajakian:

Nie sprzedaję dziesiątek tysięcy albumów i zdaję sobie sprawę, że moja muzyka nie będzie sprzedawać się w takich nakładach. Jednak mogę sprzedać kilka setek albumów i każdy taki zakup robi różnicę. Różnicę między tym, czy będzie mnie stać na nagranie nowej płyty, czy nie. Różnicę między tym, czy będę w stanie wspierać branżę muzyczną zatrudniając inżyniera dźwięku i specjalistę od masteringu, czy nie. Ma wpływ na to, ile mogę zapłacić moim kolegom po fachu za grę na moim albumie.

O to właśnie chodzi w tym sporze. Nie o wielkich, nie o brak milionów dla Taylor Swift, tylko o muzyków, dla których każdy grosz jest ważny, by móc dalej tworzyć. Jeśli Newcombe nie kłamał, Apple posunęło się do szantażu, by zmusić muzyków i wytwórnie do przyjęcia swoich warunków. Usunięcie utworów z iTunes dla wielu twórców byłoby pobawieniem ich poważnego źródła dochodów, bo sklep Apple ma pozycję niemal monopolistyczną na rynku cyfrowej dystrybucji.

Skoro Apple stać na trzymiesięczny darmowy okres próbny, bo przewidywane zyski będą tak wysokie, że takie działanie jest opłacalne, stać ich również na to, żeby zapłacić tantiem artystom.

Wreszcie, całe to zamieszanie może mieć wpływ na zupełnie inne rynki, bo przecież problem niepłacenia za korzystanie z efektów cudzej pracy, czy za samą pracę (lub rażąco niskich płac) nie jest jedynie właściwy rynkowi muzycznemu.


piątek, 19 czerwca 2015

Błędna interpretacja

W 1984 roku Ronald Reagan w przemówieniu wyborczym wykorzystuje Born in the U.S.A. Bruce'a Springsteena. Wybór kuriozalny, ponieważ piosenka Bossa jest antywojennym manifestem, pełnym zgorzknienia i rozczarowania Ameryką, która wysyła swoich żołnierzy na bezsensowną wojnę w Wietnamie. Mino tego dość jasnego przekazu, Reagan skupił się tylko na tytule i refrenie, interpretując go jako przejaw patriotycznej dumy, choć w rzeczywistości jest przesiąknięty ironią i desperacją.


We wtorek podobny błąd popełnił Donald Trump, ogłaszając swój start w nadchodzącej kampanii, wykorzystał podobny hymn - Rockin' in the Free World Neila Younga. Miliarder ubiega się o nominację Republikanów, z którymi, delikatnie mówiąc, nie jest Youngowi po drodze. Wystarczy wspomnieć album Living With War, krytykujący interwencję w Iraku i Let's Impeach the President z niego, nawołującą do odwołania Busha juniora. Rockin' in the Free World też niesie ładunek polityki - to bezpośrednia krytyka administracji Busha seniora oraz Ameryki końcówki lat 80. Znów wydaje się, że najważniejszy jest tytuł, będący pozorną pochwałą USA i dlatego Trump wykorzystał nagranie. Na to oczywiście odpowiedział Young, oświadczając, że żadnej zgody nie udzielał Trumpowi. Bo nie musiał, wystarczyło, że komitet wyborczy Trumpa wykupił odpowiednią licencję od BMI i ASCAP, amerykańskich Organizacji Zbiorowego Zarządzania.



Najbardziej kuriozalnym przypadkiem wykorzystania utworu jest zdecydowanie użycie piosenki Manic Street Preachers przez British National Party. Skrajnie prawicowa partia wykorzystała piosenkę skrajnie lewicowego zespołu. Zresztą takich wpadek BNP ma na swoim koncie więcej. Antyimigrancyjną akcję "Bitwa o Anglię" promowała plakatem z myśliwcem Dywizjonu 303, ale to zupełnie inna historia.

czwartek, 11 czerwca 2015

Wszystkie kwiaty granatu



Kwiat granatu radzieckiego reżysera Siergieja Paradżanowa jest jednym z najniezwyklejszych obrazów w historii kina. Opowiada historię Sayat Novy, słynnego ormiańskiego aszyka (kaukauskiego odpowiednika barda lub trubadura). Swoją surrealistyczną atmosferą inspiruje do dziś. W lutym ukazała się alternatywna ścieżka dźwiękowa autorstwa Nicolasa Jaara (ale bardzo szybko zniknęła z YouTube już wróciła, razem z darmowym downloadem albumu, a wersja winylowa w planach), niedługo 15 listopada Aram Bajakian (amerykańsko-ormiański gitarzysta znany ze współpracy z Johnem Zornem i Lou Reedem) wydaje album z muzyka inspirowaną filmem, a w 2013 roku Juno Reactor na zlecenie Białostockiego Festiwalu Filmowego również stworzył własną ścieżkę dźwiękową. Każde z tych podejść jest zupełnie inne. Jaar łączy charakterystyczną dla siebie eksperymentalną elektronikę z brzmieniem fortepianu, trzaskami i zgrzytami, Bajakian po prostu gra na gitarze, a Juno Reactor zestawia industrial z orkiestrą i chórem. Wszystkie trzy są na swój sposób intrygujące i warte uwagi.







To niejedyne przypadki zazębiania się twórczości Paradżanowa ze współczesną muzyką. Trzy lata temu A Hawk and a Hacksaw jeździli po świecie z własną wersją ścieżki dźwiękowej do Cieni Zapomnianych przodków, a rok później wydali z nią podwójny album You Have Already Gone to the Other World.