W swoim życiu pisałem do różnych miejsc, wiele z nich już nie istnieje i nie pozostał po nich żaden ślad w internecie. Część z tych "zaginionych" tekstów co jakiś czas przypominam na blogu w niezmienionej formie. Ostatni odcinek wyśmienitego podcastu Dział Zagraniczny o Karaibach, przypomniał mi, że dla Kwartalnika M/I napisałem tekst o trynidadzkiej chutney music. Wrzucam go w niezmienionej formie.
Każda z rozrzuconych łukiem wysp
Morza Karaibskiego jest swoistym mikrokosmosem. Nie tylko pod
względem przyrodniczym, ale i kulturowym. Migracje ludności,
przymusowe przesiedlenia, mieszanie się rozmaitych tradycji,
izolacja, wszystko to wpłynęło na mnogość lokalnych gatunków
muzycznych. W tej kolorowej i ciekawej mozaice wyróżnia się
chutney, muzyka potomków indyjskich robotników.
Opowieść rozpoczynamy w 1838 kiedy na
Karaibach zaczęło brakować rąk do pracy, a niewolnictwo było już
w Imperium Brytyjskim formalnie zakazane, a ktoś przecież musi
pracować na plantacjach trzciny cukrowej. Zatem zamiast do Afryki,
przedstawiciele plantatorów skierowali się do Indii. Tam, często
pod przymusem lub za pomocą oszustwa, rekrutowano młodych,
pochodzących z biednych rodzin, przyszłych pracowników. Nierzadkie
były sytuacje, że miejsce pracy ujawniano dopiero po złożeniu po
podpisu.
Rekrutowani robotnicy byli obojga płci,
zdarzało się, że kontrakty podpisywały całe rodziny. Łatwo było więc pielęgnować w nowej ojczyźnie tradycje wyniesione z Indii.
Tym bardziej, że Indusi mieszkali razem na plantacjach, a kontakty z
innymi mieszkańcami wysp, w tym wyzwolonymi czarnymi niewolnikami
były ograniczone do minimum. Zachowały się i podziały kastowe, i
religia, i muzyka. W początkowych latach można było usłyszeć
całą gamę tradycyjnych form, od klasycznych hinduskich bhajanów
do sufickiego qawwali oraz niezliczone gatunki muzyki ludowej.
Właśnie w ludowej tradycji należy upatrywać korzeni chutney
music. Muzyką klasyczną, z tekstami z Wed mogli zajmować się
tylko członkowie wyższych kast. Reszcie pozostawała muzyka ludu,
opiewająca zwykłe życie, pracę na roli, ale i ważna w rytuałach,
w których leży kolejne źródło chutney music. Hinduskie wesele
jest skomplikowanym i wielowiekowym rytuałem, nie ma tu miejsca na
wgłębianie się we wszystkie jego aspekty. Zostańmy przy
najważniejszych. W piątek poprzedzający ceremonię kobiety z
rodziny panny młodej zbierają się na matkor, podczas
którego przy akompaniamencie bębnów tassa śpiewają pełne
erotycznych odniesień piosenki mające przygotować przyszłą
małżonkę do nocy poślubnej. Swoista śpiewana instrukcja obsługi
mężczyzny. Śpiewom towarzyszyły równie rozerotyzowane tańce.
Podobną strukturą charakteryzują się chaathi i barathi,
prywatne ceremonie z okazji narodzin potomstwa. Na takim gruncie
wyrósł chutney.
Z powodu pikantnej tematyki poruszanej
w tekstach gatunek otrzymał swoją nazwę od słodko-ostrego sosu
używanego w kuchni indyjskiej. Nawiasem mówiąc, nie jest to jedyny
gatunek muzyczny, którego nazwa związana jest kulinariami Wystarczy
wspomnieć palm-wine music z Ghany, czy ghańsko-niemiecką hybrydę
burger highlife. Wróćmy jednak na Karaiby. Skoro chutney wywodzi
się z tańca, ważny jest rytm. Szybki, transowy rytm, za który
odpowiadają dholak i dhantal. Ten pierwszy to dwustronny bęben,
spotykany na całym subkontynencie indyjskim. Dhantal natomiast jest
najprawdopodobniej wynalazkiem już karaibskich Indusów i składa
się z długiego na ponad metr stalowego drutu uderzanego pierwotnie
podkową, co daje wysoki, rezonujący dźwięk. Klasyczny skład
uzupełnia wokalista grający jednocześnie na harmonium. Tu możecie
zapytać: "Ale jak to, skoro chutney powstał z kobiecej tradycji?
Skąd ci mężczyźni?" Chutney Spieszę z odpowiedzią. Wraz z rozluźnianiem
się tradycyjnych więzów społecznych i wrastaniem Indusów w
kulturę Trinidadu, w ceremoniach zaczęli również brać czynny
udział mężczyźni. W sąsiednich Gujanach: Brytyjskiej i
Holenderskiej (przyszły Surinam) powstanie i ewolucja chutney
przebiegały bardzo podobnie, choć na tym drugim terytorium kilka
różnic sprawiło, że tamtejsza odmiana nazywa się baithak
gana.
Pierwsze nagrania chutney i baithak gany pochodzą z
1958 roku, kiedy Ramdew Chaitoe wydał album zatytułowany
buńczucznie King of Suriname. Tytuł okazał się proroczy, w
krótkim czasie Chaitoe staje się najpopularniejszym śpiewakiem w
swoim rodzinnym kraju oraz wszędzie na Karaibach, gdzie mieszka
indyjska diaspora. Co ciekawe, jego piosenki, choć utrzymane w
szaleńczym tempie charakterystycznym dla chutney, opiewają nie
ziemskie przyjemności, lecz dotyczą religii. Nie przeszkodziło im
to jednak stać się radiowymi przebojami. Może to też być
zaskakujące, ponieważ w zachodnich uszach niosą one spory ładunek
smutku i zadumy. Pięć lat później, w 1963 roku, Ramdew wraz ze
swoją rodaczką, Dropati odbył trasę po Trynidadzie i ugruntował
swoją popularność wśród Indusów oraz jeszcze bardziej
spopularyzował chutney. W tym samym okresie debiutował Yusuff Khan,
którego album Haunting Melodies of Yusuff Khan był moim
pierwszym spotkaniem z muzyką indo-karaibską. Jeszcze mocniej
zanurzony w tradycji religijnej niż nagrania Ramdew Chaitoe, Khan
był również jeszcze lepszym śpiewakiem, jego nagrania pełne są
żaru i charyzmy. Jednak, mimo że jego zespół korzysta z
instrumentów typowych dla chutney, muzyka Khana nim nie jest, ale to
bardzo dobry do niego wstęp.
Rok 1970 przyniósł narodziny
nowoczesnej chutney music. Sundar Popo, nazwany później królem
chutney, wydał pierwszy singel, Nani & Nana. Już od
pierwszych sekund słychać, że mamy do czynienia z nową jakością.
Harmonium ustępuje miejsca gitarom elektrycznym i syntezatorom.
Dholakowi i dhantalowi towarzyszą automaty perkusyjne. Zamiast w
hindi Popo śpiewa w kreolskim angielskim. Od tamtej pory kariera
Sundara potoczyła się błyskawicznie. A samo chutney coraz mocniej
zbliżało się do muzyki afro-karaibskiej, odważnie flirtując z
calypso i soca. Czas na krótkie wyjaśnienie. Calypso jest
tradycyjną muzyką potomków czarnych niewolników, można znaleźć
w niej wpływy i zachodnioafrykańskiej tradycji griotów, i
rdzenne rytmy. Soca natomiast jest mieszanką calypso i funku.
Ten mariaż szybko podbił Trynidad, tym bardziej, że miał on
połączyć muzykę czarnej i indyjskiej ludności kraju. Zresztą
lata 80. i początek 90. to czas zbliżania się Kreoli i Indusów,
czego efektem jest w muzyce chutney soca. Ta mieszanka szybko wyparła
z głównego nurtu klasyczny chutney za sprawą Drupatee i jej hitu Chutney Soca.
Czym zatem się różnią te dwa
gatunki? W artykule dla dwumiesięcznika Caribbean Beat pada
stwierdzenie, że chutney to rytm, a zaburzenie go, zwolnienie,
zelektryfikowanie daje chutney soca. Ten styl od początku wzbudzał
kontrowersje wśród konserwatywnych Indusów, zarówno z powodu już
jednoznacznie seksualnych i wulgarnych tekstów, propagowania
imprezowego stylu życia (wystarczy tylko wspomnieć przebój Adesha
Samaroo Rum Til I Die), jak i łączenia tradycji induskiej z
kreolską, co było dla wielu nie do pomyślenia, z powodu
wcześniejszej izolacji i niechęci do siebie obu grup.
Rosnąca popularność chutney soca
wśród trynidadzkich Kreoli zbiegła się w czasie z odgrywaniem
przez Indusów coraz większej roli w życiu politycznym i
kulturalnym kraju. Do tego przyczynili się sami muzycy, jak choćby
Black Stalin, legenda calypso, który w 1995 roku w dorocznym
konkursie na najlepszego śpiewaka calypso zaprezentował utwór
Tribute to Sundar Popo. Pod koniec ubiegłego wieku, za sprawą
brooklyńskiej wytwórni Jamaica Me Crazy, artyści grający chutney
zdobyli skromną rozpoznawalność w Stanach Zjednoczonych, co
zaowocowało trasami Sundara Popo i Drupatee. Jednak był to tylko
krótki epizod.
Dziś chutney soca coraz mocniej ulega
wpływom innych karaibskich gatunków, w tym święcącego tryumfu na
wszystkich wyspach Małych Antyli reggaetonu. Zdarza się, że
„chutney” odnosi się jedynie do pochodzenia wykonawcy, a muzyka
jest zupełnie pozbawiona indyjskich elementów. Odpowiedzią na ten
trend jest powrót do łask klasycznego chutney, już bez
społeczno-obyczajowych kontrowersji, towarzyszących narodzinom
stylu. Chutney z muzyki biedoty stał się wyrazem dumy z tradycji i
indyjskiej tożsamości.
Kwartalnik muzyczny M/I nr 2, zima 2014
zdjęcie: Drupatee, źródło: facebook artystki