czwartek, 18 września 2014

Diabeł tkwi w szczegółach



Kolejny odprysk, tym razem nie od tekstu, który ukaże się w papierowym wydaniu M/I (w kioskach już 29 września), lecz od krótkiego przeglądu inicjatyw zajmujących się dokumentacją ginących tradycji muzycznych Kaukazu.


Kto kryje się za Ored Recordings?

Ored Recordings jest projektem przyjaciół z Nalczyka, miasta w Kabardo-Bałkarii, republice autonomicznej Rosji. Przyjaciółmi są: ja, Bułat Chalilow, dziennikarz radiowy i kurator niekomercyjnych projektów, Timur Kodzoko – dźwiękowiec i moja żona, Milana Chalilowa, która zajmuje się designem, zaprojektowała logo i wszystkie dotychczasowe okładki. Razem tworzymy ekipę młodych Czerkiesów, którzy są zakochani w swojej kulturze i chcą zrozumieć tradycje i kultury innych narodów. Z jednej strony jesteśmy wielkimi fanami surowego, korzennego folku, a z drugiej kręci nas totalna muzyczna awangarda.

Dlaczego postanowiliście dokumentować muzyczną tradycję Przedkaukazia za pomocą nagrań terenowych?

Nie chcemy ograniczać się tylko do naszego regionu, ale po prostu tu żyjemy i tu najłatwiej nam nagrywać na początku naszego projektu. W naszych planach nie ma żadnych granic. A dlaczego nagrania terenowe? Wierzymy, że tylko one są w stanie odzwierciedlić muzykę tradycyjną taką, jaką jest. Muzyka tradycyjna jest związana z określonym miejscem, powietrzem, ziemią. Studio ją zabija. Strażnicy tradycji – starzy muzycy – nie zajmują się muzyką profesjonalnie, śpiewanie i granie jest dla nich tak naturalne, jak oddychanie, a w studiach nie czują się komfortowo. Z drugiej strony jestem zafascynowany field recordingiem jako sztuką. Twórczość Jacoba Kierkegaarda, Chrisa Watsona, Hiroki Sasajimy czy Mathieu Ruhlmana miała na mnie znaczący wpływ. Ważni są też dla nas Alan Lomax i Vincent Moon, z którego projektem Petites Planetes podróżowaliśmy po Kaukazie i Rosji.

Planujecie fizyczne edycje swoich nagrań?

Z początku myśleliśmy tylko o cyfrze. Teraz jednak po kilku propozycjach od wytwórni i mediów, pomysłach, by rozesłać dema naszych nagrań, przyzwyczajamy się do myśli, że wydamy CD-ry, kompakty, winyle, kto wie, może nawet kasetę magnetofonową. Wiesz, jak prawdziwa wytwórnia (śmiech).

Jak określisz muzykę Północnego Kaukazu?

Jest bardzo zróżnicowana. Nie istnieje wspólna kaukaska kultura. Jest czerkieska, osetyńska, czeczeńska, abchaska i kilkadziesiąt innych. Tak samo jest z muzyką. Oczywiście, niektóre elementy są podobne, ale każda kultura i tradycja jest unikalna. Muzyka bardzo dobrze pokazuje tę różnorodność. To znaczy, muzyka tradycyjna, bo istnieje tylko jeden kaukaski pop. Kultura popularna dąży do homogenizacji, nie ma różnicy między popem czerkieskim a osetyńskim. My z tym walczymy, pokazując, że można się różnić.

Muszę w tym miejscu zapytać, jak w takim razie wygląda znajomość tradycji wśród młodzieży?

Tu znów wszystko zależy od regionu. Znam wielu Osetyńców, którzy walczą o swoją tradycję, ale już w Dagestanie młodzież ma ją gdzieś. W społeczeństwie czerkieskim możemy zauważyć powolny renesans tradycji. Z kolei muzyka dargijska jest egzotyczna nie tylko dla polskiego słuchacza, ale i młodych Dargijczyków. Problemem jest odnalezienie tradycji we własnej ojczyźnie. Jak zwrócić się do niej, skoro jest ukryta głęboko pod warstwami śmieciowych informacji.

A jak wygląda polityka władz?

Nie mogę powiedzieć, żeby nasz rząd, wiedział, jak wesprzeć muzykę tradycyjną. Na szczęście, powolutku to się zmienia. Na Przedkaukaziu władze nie wspierają tradycji, bo też nie bardzo wiedzą, jaka ona ma być, co ma sobą reprezentować. Dlatego musimy znaleźć sposób na dobrą z nim współpracę.

Skupiacie się na niewielkich grupach etnicznych, dlaczego?

Dlatego, że diabeł tkwi w szczegółach. Chcemy pokazać mozaikę ludów zamieszkujących Kaukaz. Ta muzyka jest piękna i zasługuje na ocalenie, choćby w postaci nagrań.

Jakie są wasze plany na najbliższą przyszłość?

Mamy ich mnóstwo. W najbliższej przyszłości chcemy pojechać do Turcji, nagrać Czerkiesów i Abchazów. Tam jest najliczniejsza diaspora. Następnie planujemy nagrać Abazynów, epickie pieśni Kałmuków, Kozaków, suficką muzyką Czeczenów. Na razie jednak pracujemy nad już nagranym materiałem. Wkrótce ukażą się albumy z muzyką abchaską, czeczeńską i taka ciekawostka, udało nam się nagrać pontyjskich Greków z Abchazji. Nie zostało ich wielu, jeszcze mniej para się muzyką, ale dotarliśmy do kilku osób, które pamiętają dawną muzykę.

Wszystkich nagrań Ored Recordings można posłuchać na ich profilu na Bandcampie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz