Pisałem kiedyś o etnomuzykologach amatorach działających na Kaukazie. Po Gruzji jeździ i nagrywa muzyków kolektyw Mountains of Tongues (wcześniej znany jako Sayat Nova Project). To oni odkryli Aşiq Nargile, której potem zorganizowali trasę po Wielkiej Brytanii, gdzie zagrała w legendarnej londyńskiej Cafe OTO.
Aşiq to nie imię, to tytuł. Aszykowie są kaukaskimi i tureckimi odpowiednikami zachodnioeuropejskich bardów. Wędrownymi muzykami, którzy śpiewają poezję, mityczne eposy i byli strażnikami tradycji. O dziwo, sowieckie panowanie nie stłamsiło aszyków, wręcz przeciwnie, azerscy aszykowie mogli tworzyć i występować stosunkowo swobodnie, dzięki czemu to "zawód" żywy do dziś. Nargile Mehtiyeva zaczęła występować w wieku piętnastu lat i dziś jest jedyną kobietą-aszykiem w Gruzji.
Yurt Yeri jest zapisem pierwszego koncertu Nargile w Cafe OTO. To utwory na saz i głos. Wszystkie to stare melodie, do kilku z nich Nargile napisała własne teksty (w końcu aszykowie to też poeci), jeden to azerska pieśń weselna. Dwa są zupełnie instrumentalne. Tyle można wyczytać na stronie OTOROKU, same suche fakty.
Yurt Yeri zupełnie takie nie jest. To muzyka pełna emocji. Nie wiem, o czym śpiewa Nargile, nie znam azerskiego, ale słychać w jej głosie, że to bardzo ważne sprawy - miłość, śmierć, przyjaźń.
A może to tylko złudzenie, biorące się z egzotyki i przeświadczenia, że tak piękna, poruszająca muzyka nie może być o czymś banalnym. Że może być to złudzenie, pokazał Chris Kirkley i wydana przez niego płyta Fadimoutou Wallet Inamoud wypełniona surowym issawat, wydającym się archaicznym, a tekstowo na wskroś współczesnym i momentami przyziemnym (co pokazuje, że to żywa tradycja). Możliwe, że w przypadku Nargile jest tak samo.
Równie piękny, co głos Mehtiyevej jest jej gra na sazie (długoszyjkowej lutni, podobnej do tureckiej baglamy). Saz brzmi perliście i surowo jednocześnie. Metalowe struny raz rozbrzmiewają w pełni ozdobnikami, by zaraz stłumione ustąpić miejsca głosowi. Tak tka swoje opowieści Nargile. Ja słyszę w nich majestat Kaukazu, góry wyrastające nad zielonymi, żyznymi dolinami, upstrzonymi owcami(i mam nadzieję, że się nie mylę). Aż chce się spakować plecak, rezerwować bilety na samolot i wyruszyć w podróż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz