poniedziałek, 18 stycznia 2016

"W kilka tygodni miałam już cały zespół" - wywiad z Ritą Bragą

mat. prasowe

Zjeździła całą Europę, nagrywała w Brazylii, mieszkała w Kłodzku. Prawie ciągle w trasie ze swoim ukulele jako towarzyszem. Nie udało się po koncercie w Chmurach, ale Rita Braga znalazła w listopadzie chwilę, by ze mną porozmawiać.

Dlaczego zaczęłaś grać stare piosenki?

Chyba po prostu dlatego, że słucham dużo takiej muzyki. Zbudowanie repertuaru na nich przyszło mi całkiem naturalnie. Mieszkałam w Polsce, kiedy zaczęłam występować na żywo, więc śpiewałam tez po polsku, ale i po portugalsku, angielsku, francusku. I tak też zaczęłam sięgać po piosenki w kolejnych językach.

Czy w takim razie zbierasz stare nagrania?

Nie mam dużej kolekcji płyt. Przeprowadzałam się w swoim życiu już tyle razy, że nauczyłam się nie przywiązywać do rzeczy. Teraz bardzo dużo rzeczy znajduję w internecie.

Jak ich szukasz?

Słucham muzyki prawie cały czas. Podczas pracy, w domu, na ulicy. Lubię internetowe radia, które puszczają stare i nieznane piosenki. Kiedy podróżuję, staram się poznawać muzykę miejsc, do których trafiam. Czasem znajomi z różnych krajów podrzucają mi ciekawe piosenki. Teraz jednak jestem bardziej skupiona na własnych piosenkach, ale mój repertuar zaginionych perełek i klasyków cały czas rośnie.

Porozumiewasz się w tych wszystkich językach?

W większości wypadków nie, po prostu śpiewam. Staram się dowiedzieć, o czym jest piosenka i pytam znajomych, czy dobrze wymawiam słowa. Znam podstawy polskiego, niemieckiego i serbskiego, ale nie powiedziałabym, że się w nich swobodnie porozumiewam. Raczej umiem tylko zapowiadać piosenki na koncertach.

Dlaczego przyjechałaś mieszkać do Polski?

To było bardzo dawno temu. Zgłosiłam się do Europejskiego wolontariatu, mając 19 lat. Chciałam mieszkać za granicą. Jednocześnie nie chciałam jechać gdzieś blisko, do Hiszpanii, Włoch czy Francji, jak większość moich znajomych. Sprawdziłam, jakie programy oferują Polska i Czechy i w Kłodzku znalazłam interesujący mnie program.

Jak się tam mieszkało?

Specjalnie szukałam małego miasta, chciałam odpocząć od Lizbony i poszerzyć swoje doświadczenie. Niestety, trafiłam na barierę językową, więc większość czasu spędzałam z innymi wolontariuszami.

Jednocześnie, dużo jeździłam po Polsce i okolicach. Bardzo mi się to podobało, bo z Portugalii wszędzie jest bardzo daleko. Tutaj co weekend wsiadałam w pociąg, by zobaczyć nowe miejsca.

Mieszkałaś także w Brazylii.

Tak, to było coś w rodzaju rezydencji artystycznej dwa lata temu. Na początku poleciałam do Sao Paulo, gdzie spotkałam wielu muzyków. Dwóch – basista i perkusista – zaproponowało mi wspólne granie, więc założyliśmy zespół. Potem zespół rozrósł się do pięciu osób, mieliśmy nawet vana, którym jeździliśmy na koncerty. A wszystko wydarzyło się bardzo szybko, w kilka tygodni miałam już cały zespół.

Dlaczego ukulele stało się twoim głównym instrumentem?

Uczyłam się kiedyś gry na pianinie, gram na gitarze, a ukulele jest dla mnie idealne, bo bardzo łatwo je zabrać wszędzie ze sobą. Na koncercie w Warszawie miałam tez banjolele, połączenie ukulele z banjo. Zaczynam też grać na syntezatorach, ale ich nie biorę w trasy, tylko pożyczam na miejscu.

Zaczęłaś pisać muzykę do filmów.

To prawda. Jestem nowa na tym polu. Na razie piszę muzykę do filmów tylko na zamówienie znajomych i do ich projektów.

Prawie cały czas jesteś w trasie, zjeździłaś prawie całą Europę, Ameryki. W jakich dziwnych miejscach zdarzało Ci się grać?

(śmiech) Grałam w wielu dziwnych miejscach. Jednak, jak się zastanowić, to najczęściej dziwność sytuacji wynikała z tego, że nie pasowałam do tych miejsc. Kiedyś grałam w małej górskiej wiosce we Włoszech. Wszędzie było pełno dzieciaków, przyszli tez starsi mieszkańcy. Atmosfera była bardzo swobodna i przyjazna. Następnego dnia grałam w Wenecji, ale nikt nie powiedział mi, że na zamkniętej imprezie ELLE. Było zupełnie inaczej, wszyscy napuszeni, bardzo modni, a ja czułam się, jakbym występowała na weselu.

Innym razem byłam w trasie po Bałkanach, a musisz wiedzieć, że to jedyny region, gdzie mam własnego agenta, wszędzie indziej załatwiam sobie koncerty sama. Zorganizował mi koncert w małym miasteczku Seroki Breg. Na miejscu powiedzieli mi, że jestem pierwszą osobą spoza miasta, która tam gra!

Mieszkasz teraz w Porto, gdzie przeprowadzisz się następnym razem?

Dobrze mi w Porto, ale jak byłam w Polsce kilka tygodni temu, pomyślałam sobie, że czas na Warszawę (śmiech). Znam podstawy języka, słucham polskiej muzyki, interesuję się polskim kinem i sztuką. Tylko tym razem zamieszkam w dużym mieście (śmiech).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz