Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szwecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szwecja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 30 marca 2021

Szwedzko-senegalska współpraca na miarę XXI wieku

Wszystko zaczęło się na początku 2018 roku, gdy Karl-Jonas Winqvist, szwedzki muzyk i wydawca, spędził kilka tygodni w senegalskim Toubab Dialaw, położonym mniej więcej godzinę drogi samochodem od Dakaru. Dawna rybacka osada jest dziś miejscem, w którym kwitnie środowisko artystyczne. Tam, w ciągu jednego, marcowego tygodnia Winqvist grał improwizowane sesje z muzykami poznanymi za pomocą Arouny Kanego, lokalnego producenta i właściciela studia. Po powrocie do Sztokholmu Karl-Jonas zrekrutował swoich szwedzkich kolegów i koleżanki, by dograli się do istniejącego już materiału. Następnie, razem z Kanem pracowali nad szlifowaniem całości, wysyłając sobie materiały WhatsAppem, popularnym komunikatorem internetowym.

W Radiowym Centrum Kultury Ludowej piszę o fenomenalnym Wau Wau Collectif.

środa, 13 maja 2020

Na obrzeżach x Radio Kapitał 12 V 2020


Całą godzinę spędziliśmy w tropikach - tych prawdziwych, i tych wyimaginowanych. W programie: jazzy z Dżibuti, Karaiby i Indochiny w Paryżu, premierowe Basy Tropikalne z Tanzanii, etiopska klasyka, słoneczna Szwecja, polsko-malawijsko-rwandyjsko-tanzańska współpraca ponad podziałami (wydana wspólnymi siłami 1000Hz i Mik Musik) oraz prawdziwy rarytasik - absolutna premiera dwóch kawałków kotów z Tropical Soldiers In Paradise.

1. Daniel Ögren - Hjälmarsfjorden (Fastingen​-​92)
2. Tropical Soldiers in Paradise - Chinatown (II)
3. Phat Dat - Trust in Me (Culture Shock)
4. Phat Dat - The Wish to Cry (Culture Shock)
5. Groupe RTD - Raga Kaan Ka’Eegtow (The Dancing Devils of Djibouti)
6. Hailu Mergia & Walias Band - Lomi Tera-tera (Tche Belew)
7. Wild/Life - Motho (Smoke & Burn / Motho)
8. Mario Swagga & Dj Silila - Usinichukulie Poa (Don't Take Me For Granted) (Mapenzi Digital)
9. Mario Swagga & Dj Silila - Kibampani (COQUNGELI)
10. Cléa Vincent - Poupée canapé (Tropi​-​Cléa 2)
11. Tropical Soldiers in Paradise - Delta (II)

poniedziałek, 17 października 2016

Prawdziwa muzyka świata



O tym, że nie znoszę terminu muzyka świata, wspominam chyba przy każdej okazji. To określenie w gruncie rzeczy nic nieznaczące (bo przecież niewiele mają ze sobą wspólnego birmańska muzyka klasyczna z gardłowymi śpiewami Inuitów), protekcjonalne, wpychające od jednego worka nie tylko muzykę spoza anglosaskiego idiomu, ale też różne porządki z tych samych kultur - muzyką świata jest i malijski rap, i obrzędowa muzyka Dogonów, czy klasyczna muzyka hindustańska i szamańskie pieśni Baulów. Dlatego bardzo ucieszyłem się, gdy Bartek Chaciński na wzór niezalu ukuł bardzo zgrabny termin "niezach".

Jest jednak pewien obszar, gdzie ten nieszczęsny termin jest zasadny. To wszystkie zderzenia kultur z różnych części świata, tworzące nową jakość. Nie granie każdy sobie, ale rzeczywiste wykuwanie czegoś nowego i interesującego. To także kreatywne mieszanie wszystkiego ze wszystkim bez żadnych ograniczeń. Tak ten termin zdają się rozumieć Szwedzi z Goat, tytułując swój debiut World Music właśnie.

Na najnowszej, trzeciej płycie rozwijają ten koncept najpełniej. Wszystko spina psychodeliczny, hipisowski klimat, ale pomiędzy pojawiają się i gitary wyjęte żywcem ze złotej ery zachodnioafrykańskich bigbandów, subsaharyjskie polirytmie, bogactwo trynidadzkiego calypso, nagrania muezzinów, latynoskie rytmy, dźwięki kory. Naprawdę wszystko. Może się wydawać, że od takiej mieszanki może rozboleć, jednak Requiem przy całym swoim eklektyzmie jest płytą może nie wybitną, ale na pewno więcej niż solidną i najlepszą w dyskografii Szwedów.

Dużo skromniejszy brzmieniowo, ale równie spektakularny (i - przypadkowo? - mający premierę tego samego dnia) jest drugi album Xylouris White, Black Peak. Następca - nomen omen - Goats. Dużo tych zbiegów okoliczności, a muzyka inna i podobna jednocześnie. Giorgios Xylouris (syn słynnego kreteńskiego lirnika Psarantonisa) i Jim White (fenomenalny australijski perkusista) podbijają wyspiarską tradycję i przenoszą ją na inny poziom. Ni to folk, ni to rock, ni to post-punk (choć może do niego jest najbliżej). Xylouris swobodnie porusza się między graniem bliskim tradycyjnym wzorcom, a rockowym idiomem, w czym sekunduje mu White, którego słuchanie jest po prostu fascynujące. To nie tylko muzyka kreteńska przefiltrowana przez post-punk, ale też dialog dwóch wyrazistych, artystycznych osobowości. Słychać, że przy drugim spotkaniu czują się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie, pozwalając sobie na więcej luzu i stosując bardziej otwarte (choć wciąż dosyć piosenkowe) formy. Black Peak to pozycja ciemniejsza niż debiut duetu, również za sprawą matowego barytonu Xylourisa. O ile na Goats wokal pojawiał się sporadycznie, tutaj dołącza do lauto i perkusji jako jeden z głównych aktorów spektaklu. Podczas kolejnego przesłuchania Black Peak uderzyło mnie, jak bliskie mają podejście do Sefardix, czyli tria braci Olesiów i Jorgosa Skoliasa. Z tym że w przypadku Polaków punkty wyjścia do poszukiwań to muzyka greckich żydów i jazz. Łączy je przytłaczająca atmosfera, brzmienie perkusji i pewna dzikość. Takiej właśnie "muzyki świata" chciałbym słuchać na co dzień - odważnej, kreatywnej, frapującej.

Xylouris White zagrają jutro na Unsoundzie, którego tegoroczna edycja została skrojona pode mnie. Pod tematem przewodnim Dislocation kryje się "dialog peryferii z centrum". Krakowska edycja jest kulminacją trwającego cały rok projektu, w ramach którego Unsound odwiedził Azję Centralną (Duszanbe i Biszkek) oraz Władywostok. Stąd specjalne spotkania zderzające muzyków z różnych kultur. Moritz von Oswald zagrał wczoraj z Kirgizami z Ordo Sakhna, Stara Rzeka zagra jutro z Tadżykami z Samo. Stąd dzisiejszy koncert Dwarfs of East Agouza, tria łączącego krautrock z deltą Nilu. Stąd wspólny występ Indonezyjczyków z Senyawa z Libańczykiem Rabihem Beainim jako KAFR. Niestety, nie uda mi się być na całym festiwalu, ale jeśli jesteście w Krakowie, to sprawdźcie program i idźcie na koncerty, bo ten wyjątkowy festiwal jest w tym roku jeszcze bardziej interesujący.



PS. Pozostając w temacie wokół Unsoundu, Dan Boeckner z Wolf Parade i Operators w wywiadzie zdradził mi, że bardzo chciałby zagrać w Krakowie ze swoim nowym zespołem Frankfurt Boys.

środa, 30 lipca 2014

Globaltica

W gdyńskim festiwalu, jak zawsze, najbardziej ujęła mnie atmosfera. Park Kolibki, położony zaraz nad morzem, jest idealnym miejscem na taką kameralną imprezę. Dzięki temu, oraz sprawności organizatorów, można łatwo zapomnieć o typowych festiwalowych bolączkach i bez przeszkód wczuć się w muzykę. Fantastyczna sprawa.
Chyba po raz drugi odwiedziłem ten sam festiwal dwa lata z rzędu (wcześniej to był również gdyński Open'er w latach 2009-10). Więcej o tegorocznej Globaltice tu

środa, 13 stycznia 2010

Masshysteri

Nie ma co, Szwedzi to szczęściarze. Państwo płaci im prawie za wszytko, jak nie chcą, to nie muszą pracować, mają wszytko, czego im potrzeba do życia, święty spokój. Jasne, piwo mają cienkie straszliwie, ale wiadomo, nie można mieć wszystkiego. Jest jeszcze jedna rzecz, której zazdroszczę Szwedom z całego serca. Mają świetną scenę rockową, The Hives wszyscy znają, Dungen pewnie trochę mniej, można by tak długo wymieniać,  ale zajmę się tylko masshysteri.

To cztery osoby, teraz chyba trzech chłopaków i jedna dziewczyna   dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Jedno dziewczę, jak przystało na prawdziwy zespół, gra na basie. Druga na gitarze. Grają punk, szybki, mocny, prosty, ale niezwykle rajcujący. Ich ogromnym plusem jest to, ze śpiewają po szwedzku, co wyróżnia ich na tle tych wszystkich anglojęzycznych zespołów. Z drugiej strony zupełnie nie mam pojęcia, o czym śpiewają, ale to nieważne.

I na zachętę wideo:

Masshysteri - Istiden Live in gothenburg from Hudvux on Vimeo.