W dzisiejszym wydaniu polecanek trochę rzeczy tegorocznych, trochę rzeczy starszych
ALO - Man of the World
Rzecz z lutego, ale bardzo, bardzo wiosenna, nawet letnia. Trochę rozleniwiona, trochę energetyzująca, błoga, hawajska, przyjemna i delikatna. Tylko ten Jack Johnson niepotrzebny. A, początek "Suspended" brzmi totalnie jak początek "60 Feet Tall" Dead Weather.
ALO - Man of the World
Rzecz z lutego, ale bardzo, bardzo wiosenna, nawet letnia. Trochę rozleniwiona, trochę energetyzująca, błoga, hawajska, przyjemna i delikatna. Tylko ten Jack Johnson niepotrzebny. A, początek "Suspended" brzmi totalnie jak początek "60 Feet Tall" Dead Weather.
Murder by Death - Good Morning, Magpie
Tym razem zrezygnowali z koncept albumu, ale muzyka nadal ta sama, czyli americana z mocniejszym uderzeniem i wokalistą a la Johnny Cash. No, może jest troszkę mniej ponuro.
Staff Benda Bilili - Tres Tres Fort
Nie od dziś wiadomo, że Afrykanie to twardziele. Dziwnym więc nie jest, że te ziomki to chorzy na polio, poruszający się na specjalnych wózkach. Kozaki z nich może nie aż takie, jak FDR, ale jednak. Mimo że Afryka, to przede wszystkim słuchać u nich Kubę w wydaniu najlepszym, czyli Buena Vista Social Club. Do tego trochę Afryki i rootsowego reggae. Kto nie posłucha, ten bej.
Brant Bjork - Gods & Goddesses
Już samo nazwisko powinno wystarczyć za odpowiednią polecankę, ale nie żyjemy w świecie idealnym. Co my tu mamy w takim razie? Szczypta hipisowskiego rocka, dużo piaszczystej, kalifornijskiej pustyni, trochę space rocka, sporo pogłosu. I charakterystyczny, niepodrabialny groove BB.
TO MOŻE TAK JAKIŚ UPLOAD GENIUSZU?
OdpowiedzUsuńgoogle nie boli. uwierz.
OdpowiedzUsuń