niedziela, 30 grudnia 2012

Uskudar 30 XII 2012

1. Ramzi Aburedwan - Bordeaux
2. Ramzi Aburedwan - Tahrir
3. Yemen - On the Desert
4. Alte Zachen - Gimel 99
5. Choban Elektrik - Kopanitsa
6. Kapela ze Wsi Warszawa - Bendzie wojna
7. Babadag - Futro
8. Mati Zundel - La Cumbia de la Loviya
9. Bomba Estereo - Pajaros
10. Alkibar Gignor - Zeinabou
12. Guelewar - Ya Mom Samaray
13. Terakaft - Imad Halan
14. Amadou & Mariam - Dougou Badia (feat. Santigold)
15. Royal Band de Thies - Cherie Coco
16. Firewater - Strange Life
17. Kristi Stassinopoulou & Stathis Kalyviotis - Mes Tou Aegou Ta Nera
18. OM - Sinai

piątek, 28 grudnia 2012

Swearin' - Swearin'



Dopiero co pisałem, że największą wadą debiutu Magnificent Muttley jest wtórność. Swearin' są, jeśli to możliwe jeszcze wtórniejsi niż warszawskie trio. Co prawda objawia się ona u nich inaczej niż kopiowaniem patentów jednego wykonawcy, oni kradną z całego spektrum oldskulowego indie rocka z Pavement i Sebadoh na czele, po drodze zahaczając o Ramonesów i Buzzcocks. Nie dlatego jednak od "Magnificent Muttley" bolą mnie zęby, a Swearin' mogę słuchać ostatnio bez przerwy. Oni po prostu piszą fantastyczne piosenki.

To takie kawałki, których słuchając, myślę sobie "skoro oni mogą pisać takie hiciory, to ja też". Potem zawsze przychodzi otrzeźwienie - nie każdy potrafi wycisnąć tyle z trzech akordów i jeszcze nie popada w prostactwo. Co innego prostota - ona jest w tym wypadku cnotą. Dwanaście piosenek mieszczących się w 28 minutach jest prostych jak drut i niezwykle urokliwych. Ot, małolaty chwyciły za gitary i mi to się strasznie podoba. Chyba się starzeję. Pełno tu bezpretensjonalności i luzy. Co piosenka to większy hicior. Nieważne, czy ocierają się o punk w "Kill'em with Kindness" czy smęcą w "Empty Head" i "Divine Mimosa".

Wszystko ma swoją kulminację w kończącym album "Movie Star". To doskonała, wzorcowa indie piosenka. Jest i olewactwo Pavement, i fantastyczna melodia, i genialna fraza No one likes you when you're old as we are. Zdecydowanie jedna z piosenek roku. Pozostałe, choć pozostają w cieniu, tak naprawdę niewiele jej ustępują, poza wybrykiem w postaci "Divine Mimosa". Album zaczyna się równie dobrze, co kończy "1" płynnie przechodzi w "Hear to Here". Zresztą mógłbym ciągnąć tę wyliczankę dalej, ale to trochę bez sensu, bo "Swearin'" najlepiej słuchać w całości od początku do końca.

To fantastycznie prosta płyta, która daje mnóstwo radości. Pewnie też dlatego, że budzi we mnie uśpionego nastolatka. Gdzie moja deskorolka?


Uskudar 23 XII 2012

1. Fulka - Amazing Grace
2. Julia Boutros - Miladak
3. Julia Boutros - LemmaKeret Zgireh
4. Mark Lanegan - Cherrytree Carol
5. Mark Lanegan - We Three Kings
6. Fulka - Three Kings
7. Sheryl Cormier - St. Nicholas
8. Kali - Douce Nuit
9. Mosaic - Szczodry wieczór
10. Cuba LA - Deck the Halls
11. Fulka - Lulajże Jezuniu

czwartek, 27 grudnia 2012

Magnificent Muttley - Magnificent Muttley


Zwykle nie pisze o płytach, które mi się nie podobają - po prostu szkoda mi na nie czasu i starań. Jednak spływające zewsząd pozytywne (czasem nawet entuzjastyczne) oceny debiutu warszawiaków są dla mnie  tak zupełnym zaskoczeniem, że musiałem zabrać głos.

Wszystkie przewijające się nazwy w kontekście MM (Hendrix! Cream! Budgie! Led Zeppelin! Black Sabbath!) tak naprawdę można sprowadzić do dwóch: Red Hot Chili Peppers i John Frusciante. Jak to? Przecież robią sobie przejażdżkę po historii rocka, a RHCP to ciągle te swoje funki tłuką (ostatnio mniej) i może ich wpływ słychać w "Phenomenalike", ale to koniec! Otóż nie. W pozostałych kawałkach nie jest to tak dosadne jak w wyżej wymienionym, ale wsłuchajcie się w gitarę. Gitarzysta gra, jakby jedynym muzykiem, który jest godny bycia źródłem inspiracji był Frusciante właśnie. Każdy dźwięk, każda solówka to kopiowanie patentów Amerykanina. Trzeba też zaznaczyć, że cała trójka ma prawdopodobnie ogromne zbiory bootlegów Kalifornijczyków ze szczególnym wskazaniem lat 2004-2007. Stąd te wszystkie jamy, rozwlekłe solówki, męczenie gitary. Prawie wszystkie piosenki brzmią, jak wywiedzione z koncertowych improwizacji Fru, Flea i Smitha. No tylko wokalista stara się śpiewać inaczej niż Kiedis, ale nie wychodzi mu to najlepiej.

To wszystko nie byłoby tak poważną wadą, gdyby przekuli tę inspirację na dobre piosenki, jednak tych ze świecą szukać na "Magnificent Muttley". Wszystko jest wtórne, nudne, wymuszone, bez polotu. Mimo kilku rzetelnych prób przesłuchania tej płyty nie udało mi się wychwycić nic, na czym byłoby można zawiesić ucho.  I co z tego, że warsztatowo nienagannie (a jednak udało mi się znaleźć choć jeden pozytyw)? Polski rockowy materiał eksportowy? Wolne żarty, z polskim rockiem nie jest aż tak źle, by na zachód wysyłać akurat ich.

I tylko jedno mnie zastanawia. Gdzie tu, u licha, słychać At the Drive-In?


piątek, 21 grudnia 2012

Mati Zundel - Amazonico Gravitante


Tak to się dzieje pod koniec roku, że staram się ponadrabiać zaległości i poszukać perełek do własnego podsumowania (które pewnie jak zawsze pod koniec stycznia). W ubiegłym roku nie do końca mi się to udało, na Behind the Seas trafiłem dopiero w lutym zupełnym przypadkiem. W znalezieniu "Amazonico Gravitante" los pomógł mi trochę mniej drastycznie, album pojawił się w podsumowaniu jednego z moich ulubionych blogów.

Zaskoczył od razu, co nie może za bardzo dziwić, gdyż Zundel, choć mieszka kilka tysięcy kilometrów na południe od Bogoty, porusza się w podobnych klimatach, co moi ulubieńcy z Bomby Estereo. Tak, gra podbitą elektroniką cumbię. Jednocześnie trzyma się mocno tradycji, klubowe odloty nie zdarzają się nawet w dwóch remiksach, które trafiły na debiut argentyńskiego didżeja i producenta.

Siłą tego albumu jest właśnie idealne wyważenie między dwoma żywiołami - boskim Buenos, w którym mieszka Mati i argentyńskiej prowincji, gdzie się wychował. "Senor Montecostes" prowadzą akordeon wespół z ciężkim bitem i samplami, "Por el pueblo" pokazuje, że Mati poza klejeniem piosenek całkiem nieźle śpiewa. W dwóch utworach gościnnie rapuje Boogat, argentyński ekspat z Montrealu. Oba to jasne punkty "Amazonico Gravitante". Pierwszy z nich, "El alto de la paz" jest przebojowy, miejski, trochę poddenerwowany, "No llores mas" to jego przeciwieństwo, pełen przeszkadzajek, akordeonu, ukulele, wyluzowany, rozgrzany południowoamerykańskim słońcem. "La montana en el medio del Mundo" pusluje niczym z Karaibów. Taki klimat utrzymuje się przez całą płytę, a piosenki zlewają się w przyjemną całośc, co w tym przypadku wcale nie jest zarzutem.

I właśnie dokładnie tyle wystarczyło Zundelowi, by pojawił się też w moim podsumowaniu roku.


niedziela, 9 grudnia 2012

Uskudar 9 XII 2012

1. Krar Collective - Wallo
2. Krar Collective - Ende Eyerusalem
3. Maciej Filipczuk - Mazurek "Dla Kazia"
4. Maciej Filipczuk - Mazurek "Waloskowy"
5. Donatan - Niech obdarzy, niech obrodzi
6. Donatan - Z samym sobą (feat. Sokół)
7. Felix Lajko - Az uton
8. Alim & Fargana Qasimov - You Are the Light of My Eyes

niedziela, 2 grudnia 2012

Uskudar 2 XII 2012

1. A Hawk and a Hacksaw - Xeftilis
2. Dimitris Mistakidis - Mes' Ton Teke Tis Marigos
3. Marika Papagika - Sta Vervena sta Giannena
4. Marika Papagika - Stis arkadis to platono
5. Le Mystere Jazz de Tombouctou - Leli
6. L'Orchestre Kanaga de Mopti - N'do N'do
7. Guelewar - Sama Yaye Demma N'dar
8. Kukumbas - Respect