Jest sobie taki szwajcarski perkusista, Julian Sartorius, któremu samo granie na bębenkach nie wystarcza. Jak prawdziwy Szwajcar, lubi też chodzić (nie tylko) po górach. Połączył jedno z drugim - na swoich pieszych wycieczkach gra na wszystkim, co znajdzie - od znaków drogowych, przez drewniane domy, po mech, grzyby i skały.
To tak fascynująca i odjechana postać, że musiałem z nim porozmawiać. Okazało się, że granie na górach nie jest jego najdziwniejszym projektem. A co nim jest? Tego dowiecie się z mojego tekstu w Bandcamp Daily.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz