Szukaj na tym blogu
wtorek, 15 marca 2022
Gość idealny
Grunge umierał wielokrotnie – z Cobainem, ze Staleyem czy Cornellem. Są tacy, którzy twierdzą, że niewinność Seattle straciło ze śmiercią Andy’ego Wooda w 1990 roku. A jednak dopiero tak naprawdę z Laneganem – który uciekał od niego jak najdalej się dało – grunge odchodzi w przeszłość. Zostały nagrania i wspomnienia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzięki za artykuł. Bardzo lubię muzykę Marka. Napisałem też dwie recenzje jego płyt. https://bialafabryka.blogspot.com/search?q=Lanegan
OdpowiedzUsuń