środa, 18 marca 2020

Stabilna prowizorka




Melati Malay pochodzi z Indonezji, z najludniejszej wyspy świata, Jawy, Mieszka w Nowym Jorku, gdzie gra w indiepopowym zespole Young Magic. Przynajmniej raz w roku wraca na rodzinna wyspę. W 2018 roku w podróż wybrali się z nią nowojorscy koledzy Tristan Arp i Kaazi. Niedaleko rodzinnego domu Melati i jej dwóch towarzyszy rozstawili studio. Tymczasowe, tak jak tymczasowa miała być ich muzyka.

Melati już w Young Magic czerpała ze swojej rodzimej tradycji (ale nie tylko jej, razem z pochodzącym z Australii Isaakiem Emmanuelem sięgali po różne sample muzyk tradycyjnych z całego świata), czego kulminacją był wydany trzy lata temu Still Life. Z Asa Tone kontynuuje ten kierunek, ale w dużo mniej przebojowy sposób. Temporary Music stoi na rozstaju między zachodnimi eksperymentami, post-minimalizmem, ambientem a jawajską gamelanową tradycją. Skonstruowana przez nich hybryda jest bardzo naturalna, znajdowanie wspólnych mianowników między - wydawałoby się - odległymi idiomami przychodzi im niezwykle łatwo. Nie tylko dlatego, że post-minimalizm dużo zawdzięcza muzykom niezachodnim. Malay, Arp i Kaazi starają się traktować wszystkie elementy tak samo. Oczywiście, to muzyka zachodnia, ale wchodząca w dialog z gamelanem, czerpiąca z niego rytmiczne struktury czy brzmienia. Nigdy jednak nie ma wrażenia, że ten drugi element jest wciskany na siłę czy egzotycyzowany. Syntezatory i metalofony brzmią ze sobą harmonicznie, dopełniają się. Ich połączenie brzmi bardzo naturalnie.

Asa Tone grają muzykę, pełną zapętleń, powtórzeń motywów i fraz. W  ucieczce od nudy pomaga fakt, że mają zmysł do ładnych, kojących melodii. To muzyka jednocześnie wielkiego miasta, jak i samego serca lasu tropikalnego. Pełna spokoju i wytchnienia, ale gdy trzeba dynamiczna. Trochę kalejdoskopowa. Jedyne, czego trochę szkoda, to to, że utwory są krótkie, że nie pozwalają im się rozwinąć, popłynąć w nieznane. Zostawiają po sobie nieznośny niedosyt, zbyt szybko przerywają narrację.

Zgodnie z tytułem, Temporary Music można by potraktować jako wprawki, nieukończone szkice. W końcu powstały w kilka dni podczas improwizowanych sesji, z których później już w Nowym Jorku wykroili najciekawsze fragmenty. A jako wprawki można by je łatwo przeoczyć. To byłby błąd, choć nie jest to płyta idealna, warto się w nią wsłuchać i odpocząć od zgiełku codziennego życia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz