piątek, 22 listopada 2013

Tatvamasi - Parts of Entirety


Debiut lubelskiego kwartetu jest wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, został wydany w Cuneiform Records, zasłużonej wytwórni dla poszukującej muzyki. Są pierwszym wykonawcą z Polski w ich katalogu. Po drugie, został zarejestrowany na żywo w studiu. Po trzecie wreszcie, jest powrotem Grzegorza Lesiaka (znanego z folkowej Orkiestry św. Mikołaja) do muzyki po kilkuletniej przerwie.

Tatvamasi, choć nazwę zaczerpnęli z filozofii hinduskiej, od folku i etno przez większość czasu trzymają się na dystans. Oprócz grającego na gitarze Lesiaka w skład zespołu wchodzą Tomasz Piątek na saksofonie, basista Łukasz Downar i perkusista Krzysztof Redos. Każdy z innym bagażem doświadczeń muzycznych. Skoro mają taki i skład i nagrywają dla Cuneiform, można by się spodziewać, ze będą grać jazz. To nie do końca prawda. Lublinianie często wychodza poza jego ramy. Blisko im w tym nieortodoskyjnym podejściu do Niechęci, czy Daktari, podobnie, jak u tych dwóch młodych warszawskich ekip, u fundamentów muzyki Tatvamasi leży rockowa wrażliwość. Nie jest to wychylenie prog rockowe, zbyt duży nacisk kładą na wolność improwizacji, zatracając się w niej. Poruszają się po niej ze swobodą muzyków free jazzowych, ale pamiętają o względnej przystępności,

W początkowych fragmentach „Rhubarb” przenoszą się w stronę bluesa, by potem na jazzowej grze perkusji bawić się w żonglerkę motywami. Trzeba im przyznać, że żadnego nie eksploatują zbyt dlugo, mimo rozbudowanych utworów nie dają się nudzić słuchaczowi. Rozpoczynający album „Unsettled Cyclists Peleton” pokazuje bardziej rockową stronę zespołu, podobnie „Shape Suggestion” zaczynające się od trzęsienia ziemi i powoli cichnące, by w końcówce wyzwolić skumulowaną energię. W „An Eccentric Introvert in a Study Filled with Broken Mirrors” do głosu najmocniej dochodzi jazz, niestety, ten jedenastominutowy utwór jest zbyt poszarpany, zbyt nastawiony na indywidualne popisy i ratuje go tylko przepiękny, melancholijny motyw pod koniec. Jeszcze potężniejszy, bo trwający prawie kwadrans"Astreopeos" rozkręca się powoli, nie rozłażąc się przy tym i dochodzi do quasi-afrobeatu. I wreszcie, na sam koniec zostawili zgrabne "Buy 2, Take 3.

"Parts of Entirety", mimo drobnych potknięć jest albumem fascynującym, unurzanym w eksperymentach i improwizacji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz