sobota, 18 maja 2013

Rewolucja nie umarła

Maciek Piasecki na łamach T-Mobile-Music w tekście o śmierci muzycznej lewicy próbuje wyjaśnić, dlaczego muzycy nie piszą już protest songów. Zgodzić można się w pełni jedynie z pierwszym słowem tytułu jego tekstu "TU już nie będzie rewolucji", ona dzieje się gdzie indziej.

Podobnie nie umarły protest songi. W tym samym czasie, gdy zawiązywał się ruch Occupy, a Londyn ogarniały zamieszki, północna Afryka i Bliski Wschód budziły się ze snu Arabskiej Wiosny. Autorytarne reżimy zostały zmiecione przez (naprawdę) masowe protesty w Egipcie, Tunezji i Jemenie. Nie wszędzie poszło tak gładko. Libijczycy w krwawy sposób usunęli Muammara Kaddafiego (co pośrednio wpłynęło na kolejne tuareskie powstanie), a Baszar Al-Assad wraz z antyrządowymi rebeliantami postanowili utopić Syrię we krwi. Wszędzie tam byli muzycy. Część z gitarami, część zamieniła je na karabiny.

Wszystko zaczęło się od samospalenia Mohameda Bouazizego, dwudziestosześcioletniego ulicznego sprzedawcy. Na to wydarzenie niemal natychmiast zareagowała mieszkająca od 2008 roku w Paryżu Emel Mathlouthi. Do Francji wyemigrowała z powodu różnych szykan ze strony reżimu, w tym zakazu emisji jej utworów w radiu i telewizji. Dzięki Internetowi jej piosenka "Kelmti Horra" stała się hymnem tunezyjskiego przewrotu. W swojej muzyce Mathlouthi łączy ciężką, trochę trip-hopową elektronikę z folkiem (nie tylko arabskim, lecz również dylanowskim) i orkiestrowymi, patetycznymi aranżacjami. W marcu ubiegłego roku, gdy rządy Ben Alego były tylko złym wspomnieniem, ukazał się debiutancki album artystki, zatytułowany, jak jej najsłynniejszy protest song. Co ciekawe, wydawcą jest francuska wytwórnia World Village, a Mathlouthi w rodzinnej Tunezji gra sporadycznie.



W Egipcie rewolucja brzmiała na więcej głosów. Najgłośniej przebijał się Ramy Essam, od samego początku biorący udział w manifestacjach na kairskim placu Tahrir. Zamieszkał tam w namiocie i dzień w dzień pisał piosenki, które potem wykonywał publicznie przynajmniej kilka razy dziennie. Najpierw po prostu wśród ludzi, następnie na prowizorycznych scenach. Jego piosenki to z jednej strony klasyka muzyki buntu w zachodnim rozumieniu, tylko na głos i gitarę, z drugiej Essam w nagraniach nie stroni od nowoczesnych brzmień, dubstepowe dropy nie są mu obce. Inną, subtelniejszą drogę obrała Youssra El Hawary niż nie przebierający w słowach i środkach gitarzysta. Jej "bronią" jest akordeon i błyskotliwe teksty. Najsłynniejszy jej utwór "El Soor" do słów Waleda Tahora odnosi się już do porewolucyjnego Egiptu i tytułowego muru oddzielającego dzielnicę rządową od reszty Kairu. Głośno również protestowali egipscy raperzy.

To tylko kilka przykładów, które absolutnie nie są wyczerpujące. Warto przy tym pamiętać, że utożsamianie arabskich protest songów jedynie z lewicą jest równie błędne co zakładanie śmierci muzyki buntu w ogóle. Obalane reżimy odwoływały się do socjalistycznych wartości i były całkowicie świeckie. W manifestacjach natomiast brali udział zarówno członkowie islamistycznych grup, jak różne frakcje lewicowe.Te protesty różniły się od wydarzeń w USA i Zjednoczonym Królestwie również tym, że na przykład Occupy Wall Street otrzymało wsparcie od części uznanych muzyków, jak Bruce'a Springsteena czy Neila Younga, to arabskie gwiazdy siedziały bardzo cicho i zabrały głos dopiero, gdy znany był już wynik starcia.



Świat arabski to tylko jeden z przykładów na fałszywość twierdzenia o śmierci protest songu. Budzi się południowowschodnia Azja, po poluzowaniu reżimu z zupełnego podziemia wyszli birmańscy punkowcy, w Afryce Subsaharyjskiej muzyka zaangażowana społecznie i politycznie przeżywa renesans, szczególnie w Mali, Nigerii i Senegalu (o czym prawdopodobnie napiszę wkrótce), o tuareskiej muzyce zaangażowanej już pisałem. Piasecki pisze "w zachodniej muzyce kończy się zatem etap, który trwał co najmniej od zaangażowanych społecznie bluesowych ballad Wielkiego Kryzysu", jednak nawet w Europie nie jest to zjawisko martwe. Owszem, w Grecji najmocniej i najgłośniej grzmiał ponad sześćdziesięcioletni Yannis Aggelakis, jednak do świadomości ogółu przebijali się z równą mocą raperzy z Soul System czy Active Member, którzy w swoich tekstach nie tylko wzywają do buntu, ale zamieszczają poważne deklaracje polityczne. W Portugalii protesty zostały częściowo zainspirowane piosenką powstałego w 2006 roku kwartetu Deolinda. Wystarczy tylko pamiętać, że świat nie kończy się na Nowym Jorku i Londynie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz