czwartek, 17 maja 2012

Ashia Grzesik - Bison Rouge



Wiolonczela, Alicja w krainie czarów, Moulin Rouge i druga wojna światowa.

Jak to często bywa w moim przypadku, z muzyką Ashi Grzesik (zanim zechcecie ją zabić za ponadprzeciętny ładunek pretensjonalności, uprzedzam, że jest Amerykanką) zetknąłem się dzięki koncertowi. Grała w Śnie Pszczoły przed krakowiakami z Vladimirski. Miała tylko wiolonczelę. Ubrana była w czerwoną wieczorową suknię, rękawiczki do łokci (które na pewno mają swoją specjalną nazwę), fikuśny kapelusz. I wszystko jasne. Amerykanka przetwarzała kabaretowe wzorce, łączyła je z folkiem i loopami. Wszytko razem brzmiało całkiem interesująco.

"Bison Rouge" to jej najnowsza EPka. Najnowsza nie znaczy nowa, bo ma już dwa lata. Kabaretowość i knajpianość muzyki podkreśla rozszerzone o akordeon instrumentarium (gdzieniegdzie pojawiają się też nieśmiałe trąbki i perkusja). "Broken Crowns" ucieka w stronę wiedeńskich sal koncertowych z ostatnich lat Franciszka Józefa, "Ode to Bison" zgodnie z tytułem to amerykańska preria."Country Will Do Her Well" z kolei jest trochę baśniowe. W tej mieszance Joanna Newsom może być dobrą wskazówką i odniesieniem, ale Ashia ma od niej głębszy głos, co tylko działa na jej korzyść.

Nie pisałbym o tej przyjemnej płytce, gdyby nie jedna piosenka. "Prosto do nieba" jest przebłyskiem geniuszu. W prostych słowach, łamanym polskim Ashia opowiada historię swojej babci. Życie jej nie było drastycznie różne od rówieśników, najpierw wojna, potem ciężkie lata stalinizmu, każdy ma taką osobę w rodzinie. Nic niezwykłego, ale w prostocie tkwi siła tego utworu. To też jedyny moment, gdy naprawdę słychać zaangażowanie w wokalu Ashi. Fakt, balansuje na granicy zbytniej egzaltacji i teatralności, ale po pierwsze taka jest konwencja, którą obrała, a po drugie, Bogu dzięki, daleko jej do Piotra Roguckiego.

Ashia niedawno rozpoczęła kampanię na kickstarterze, która ma pomóc jej wydać długograja. Jeśli chcecie więcej takich piosenek, jak "Prosto do nieba", która brzmi tak:




wejdźcie tu.

PS. I następnym razem idźcie na jej koncert, bo nie chcę znów być jedną z trzech osób na sali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz