czwartek, 30 października 2014

Wyjątek

Kiedy byłem małolatem, jak każdy porządny zbuntowany nastolatek gardziłem popem. Było to zło najgorszego gatunku, nieautentyczne, korporacyjne, sztuczne i nieautentyczne. Nie to, co jakże niekorporacyjny trzecioligowy numetal (tak, były takie wynalazki, jak Adema). Od tej reguły był jeden wyjątek. Robbie Williams. Nie pamiętam, czy byłem świadomy jego boysbandowej przeszłości, ale w solowej karierze kreował się na łobuziaka, chłopaka z sąsiedztwa z niewyparzoną gębą. I chyba taki naprawdę był. Nękany problemami z uzależnieniami Robbie nie był postacią odrealnioną. No i te piosenki, Sing When You're Winning jest jedną z moich ulubionych płyt, a Road to Mandalay i Supreme wywołują kawalkadę wspomnień, i są prostu piękne. Zaraz potem Robbie poszedł swing, Swing When You're Winning też miał kilka hitów. Później Williams zniknął z mojego muzycznego radaru, choć zawsze miałem do niego sporo sympatii. W zeszłym roku trzydziestodziewięcioletni już Robbie wrócił do swingowych standardów. Ponownie z dobrym skutkiem, choć momentami zbliżał się niebezpiecznie do Roda Stewarta i jego serii American Songbook.

A w przyszłym roku zagra w Krakowie. 17 kwietnia. I mam nadzieję, że zagra Road to Mandalay.



PS. Dzisiaj spełniam inne popowo-prawie-nastoletnie marzenie, jadę na koncert Kylie.

poniedziałek, 20 października 2014

Sentymenty


Dying in the living room to the music from America so proudly universal that they like to call it soul. Tak Julia Marcell rozpoczyna drugą zwrotkę North Pole (to najlepsza piosenka o Polsce od lat), poprzedzoną fantastycznym pasażem hi-hatu. Te kilkadziesiąt sekund jest najlepszą recenzją Sentiments. Swoją wielkość (tak, nie ma co bać się tego słowa) trzeci album Julii Marcell zawdzięcza właśnie takim momentom. Każdy drobny dźwięk, każde słowo ma swoją rolę do spełnienia. Przeważnie staram się nie rozbierać piosenek i płyt na części pierwsze, ale tutaj wyławianie detali sprawia ogromną radość. Olsztyn town w Maryannie, buczący bas w Cincinie. Zresztą współpraca basu i perkusji to materiał na osobną historię. Sekcja rytmiczna odgrywa tutaj kluczową rolę, sama Julia to przyznaje w wywiadzie dla T-Mobile Music, od niej zaczynała pisać piosenki.

Sentiments jest płytą dużo mocniej zorientowaną na gitary, jedynie Twelve zbliża się do tego, co Julia robiła wcześniej. Nie zmieniło się tylko jedno – fantastyczne piosenki. Wreszcie też, po nieśmiałej próbie w Echu olsztynianka zwróciła się do polszczyzny i pokazała, że w rodzimym języku wypada przynajmniej tak samo przekonująco, jak w angielskim i chyba tylko Gaba Kulka pisze tak świetne piosenki.


Ale się ta jesień zrobiła ciekawa w polskiej muzyce.

Rozczarowanie

Warszawski festiwal, podobnie, jak gdyńska Globaltica, obchodził w tym roku jubileusz 10. edycji. Choć oba festiwale promują muzykę niezachodnią, są dzisiaj w zupełnie innym miejscu.
Krótko napisałem, czemu Skrzyżowanie Kultur w tym roku mnie rozczarowało.

niedziela, 5 października 2014

Nie ma jednego kaukaskiego popu – o nagraniach terenowych z pogranicza Europy i Azji


Możliwe, że nie wszystkie grupy etniczne nagrane przez Ored Recordigs i Sayat Nova Project przetrwają. Rozpłyną się wśród dominujących narodowości. I wtedy zostaną po nich tylko nagrania.
Napisałem, kto i dlaczego nagrywa mniejszości etniczne na Kaukazie. 

piątek, 3 października 2014

Klarnet, kościół, owady i piękna muzyka

W czasach, gdy świat pędzi na złamanie karku, Ceratitis Capitata ze swoim spokojem, refleksyjnym, czy wręcz medytacyjno-modlitewnym charakterem wydaje się zupełnie nie na miejscu. Jednak takie wyciszenie się, skupienie tylko na dźwiękach, odizolowanie się od nadmiaru innych bodźców jest potrzebne. To odskocznia od pędu, czas na zatrzymanie się. Przede wszystkim jest to album pełen piękna, którego nie warto marnować na podróż tramwajem.
Dla nowego portalu muzycznego, I Rate Music, spisałem swoje przemyślenia o fenomenalnym solowym debiucie Pawła Szamburskiego.