niedziela, 27 stycznia 2013

Uskudar 27 I 2013

1. Fared Shafinury - Behind the Seas
2. Maryam Akhony - Jahan Khadad Bud
3. Dariush Dolat-Shahi - Shabistan
4. Ostad Elahi - Suite de Tchapi
5. Shahram - Woman
6. Neli - Ki Blood
7. Hassan Shamaizadeh - Hamvelayate Eshgh
8. Dariush Dolat-Shahi - Zahab

sobota, 26 stycznia 2013

2012: miejsca 15-11

15. Circle Takes the Square - "Decompositions vol.1"
Circle Takes the Square są Gun n' Roses screamo. Przerwa między albumami nie była może tak długa, ale w ciągu tych ośmiu lat niejednokrotnie pojawiały się informacje, że już, zaraz. W końcu dwa lata temu wypuścili EPkę, którą teraz uzupełnili o kolejne pięć utworów i wypuścili jako pierwszą część większej całości, jaka ma być "Decompositions". Nie jest to dzieło na miarę "As the Roots Undo", ale płytę życia nagrywa się tylko raz. Chyba że nazywasz się Neil Young. Niemniej CTTS przez te lata nie wypadli z formy. Karkołomne partie gitar nakładają się na połamane rytmy perkusji potępieńczy krzyk przechodzi w deklamację, czy po prostu czysty śpiew. Teksty znów ocierają się o filozofię. Czyli po prostu stare, dobre Circle Take the Square. Prawie, bo ciekawy, folkowy kierunek wyznacza "North Star, Inverted".


14. Lee Fields - "Faithful Man" (recenzja)

W roku 2011 największym kozakiem był Charles Bradley, w ubiegłym jego kolega, Lee Fields.  Z oboma gra prawie ten sam skład, ale Lee jest bardziej funkowy, choć tak samo stylowy. Nieważne, czy śpiewa o miłosnych podbojach czy poważnych sprawa, pan Fields jest tak samo żarliwy, mimo 64 lat na karku.


13. Mark Lanegan - "Blues Funeral" (recenzja)

Osiem lat trzeba było też czekać na solową płytę Marka. Mimo tej przerwy, "Blues Funeral" zaczyna się tam, gdzie kończy się "Bubblegum". Lanegan odważniej sięga po elektronikę, nie zapominając przy tym, że to blues jest najważniejszy, nawet, gdy grasz disco.

12. Alabama Shakes - "Boys & Girls" (recenzja)

Zwykły zespół z niezwykłą wokalistką. Brittany Howard swoim genialnym głosem i wyczuciem wyciąga Alabama Shakes z oceanu pełnego podobnych zespołów, chcących wskrzesić klimat i ducha lat 70. Jednak to właśnie im się udaje, ponieważ panna Howard to wcielenie Janis Joplin. I nie trzeba już nic pisać.


11. Swearin' - "Swearin'" (recenzja)

Bezpretensjonalne, szczeniackie granie w tym roku silnie do mnie przemawiało. Niem, czy oznaka starzenia, czy może coś innego. Proste, krótkie piosenki (całość trwa mniej niż "Driftin' Back" Younga z "Psychedelic Pill") Swearin' zdominowały ostatnie miesiące. Lokują się gdzieś między Weezerem, Subways, Sebadoh a JPNDRDS. Szybciej nie mogli trafić do mojego serduszka. Szczeniactwo forever.


czwartek, 24 stycznia 2013

Uskudar 20 I 2013

1. Orchestre Regional de Mopti - Sene
2. National Badema - Namory
3. Hossein Alizadeh & Djivan Gasparyan - Sari Galin
4. Hossein Alizadeh & Djivan Gasparyan - Mama
5. Mahsa & Marjan Vahdat - When the Curl of Your Tress Appears
6. Mahsa Vahdat & Mighty Sam McClain - We Are Sailors
7. Fauna - El Gauchitgo Gil
8. Fauna - Los Piratas del Zanjon

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Polska 2012: miejsca 5-1

Pierwsza część mojego podsumowania już za mną. W pierwszej piątce elektronika, instrumentalny hip hop, bajeczne folki, senne piosenki i więcej niż jazz.

5. UL/KR - "UL/KR"

22 minuty wystarczyły Błażejowi Królowi i Maurycemu Górskiemu, by zatrzęść polską sceną niezależną. Nic w tym dziwengo, genialnie połączyli trochę chillwave'ową elektronikę z chłodem i poetyckimi tekstami. Pozostaje wielki niedosyt, ale nowa płyta już w tym roku.



4. PortuGalus - "Fado Music" EP

Miało w tym zestawieniu nie być EPek, ale Galus (tym razem występujący jako PortuGalus) nagrał rzecz tak dobrą, że musiałem zrobić dla niej wyjątek. Producent znany z robienia bitów tylko z winylowych sampli wybrał się do Portugalii i tam zebrał siódemki z fado i wykorzystał je do stworzenia wręcz doskonałych hiphopowych miniaturek.

3. tres.b - "40 Winks of Courage"

Na ich album czekałem najbardziej w tym roku. Po dość bogatym aranżacyjnie "The Other Hand" Misia, Oliver i Tom wrócili do brzmieniowego ascetyzmu z debiutu. I do tej samej eterycznej, ale moemntami niepokojącej i zimnej atmosfery. Słychać ogromny postęp od "Scylla and Charybdis" (ciągle czekam na reedycję), zespół stał się pewniejszy siebie i swoich możliwości, co widać chyba najlepiej na przykładzie Olivera, który w dwóch piosenkach przejmuje rolę wokalisty. Przebój goni przebój, choć nie wiem, czy to najlepsze określenie dla piosenek tres.b. Przyjmijmy, że przebój w tym wypadku to subtelna, wysmakowana, melodyjna piosenka. O, i takich na trzecim albumie tres.b jest 13.

2. Babadag - "Babadag"

Nadal pozostajemy w krainie snu. Tym razem zupełnie innego. W jednej chwili jesteś w lesie pod Białowieżą, w następnej na Karaibach, by po zrobieniu kroku znaleźć się na amerykańskiej prerii. MOże od tego rozboleć głowa, ale wszystko na debiucie Babadag układa się w logiczną całość, którą stonowi motyw podróży. I tej przez świat, i tej do korzeni. Nie można również zapomnieć, że Ola Bilińska napisała piosenkę roku. "Futro".


1. Niechęć - "Śmierć w miękkim futerku"

Debiutancki album Niechęci prowadzi ścieżkami Tyrmanda i Komedy po zakamarkach i zaułkach Warszawy (no dobrze, Pucka też). Po spelunach, ciemnych bramach, barach z wódką. Z małomównym taksówkarzem za kierownicą. Często wykraczają poza jazz, co mnie tylko cieszy, bo wychodzą z tego dość hermetycznego środowiska. Trochę, jak moi zeszłoroczny faworyci, Daktari. A wszystko pod najlepszą tegoroczną okładką.


Uskudar 13 I 2013

1. Folkroll i Niasta Niakrasawa
2. R.U.T.A. - Mama Anarchija
3. Chłopcy kontra Basia - Jerzy
4. Mdou Moctar - Anar
5. Brainstorm - Vanessa
6. Abdallah ag Oumbadougou - Arhat Toumast
7. Abdalah ag Ombadougou - Afrikya taoura
8. Imidiwen - J'entends la guerre
9. L'Orchestre Regional de Keyes - Duga

środa, 9 stycznia 2013

Polska 2012: miejsca 10-6

10. Skubas - "Wilczełyko"

Skubas opierając się na akustycznościach, opowiada historie, idąc czasem tropem Toma Waitsa, czasem mocno zagłębiając się w lata 90, w seattlowskim wydaniu. Niepozorny to album i chyba trochę zbyt łatwo go przeoczyć, co byłoby sporą stratą, bo takich barowych przydymionych papierosami nie było lepszych w ubiegłym roku.

wideosesja | Skubas - "Mgła" from Uwolnij Muzykę! on Vimeo.

9. Muchy - "chcecicospowiedziec"

Zdecydowanie najbardziej rockowa propozycja poznaniaków. Odejście Piotra Maciejewskiego i przyjęcie Damiana Pielki skierowały Muchy w mocniejsze rejony, słychać gdzieniegdzie echa QotSA, ale nie stracili nie stracili nic ze swojej taneczności. Wiraszkowe teksty może w całości niezbyt imponujące, ale jak zawsze można wychwycić doskonałe sformułowanie. "Chcecicospowiedziec" jest jednocześnie ich najdzikszą, jak i najdojrzalszą płytą. Nie przeszkadzaj mi, bo tańczę.


8. Płyny - "Vacatunes"

Płyny konsekwentnie mocno podkreślają lokalność w tekstach, zmiękczając ją muzycznym eklektyzmem. Jest i blues rock, i avant-pop, parodia rosyjskich ballad i radiowego popu, indie, Indie, Bitelsi, wszystko rozgrywające się w Warszawie oglądanej z perspektywy Pałacu Kultury, imprezowiczów, wnikliwego antropologa, podwórka na Dobrej... Warszawie rozgrzanej zachodzącym, wakacyjnym słońcem.


7. Maja Kleszcz & IncarNations - "Odeon"

Maja Kleszcz przeszła długą drogą od folku i białego śpiewu w Kapeli ze wsi Warszawa do bluesa i soulu z IncarNations. Porównania do Amy Winehouse są tyleż pochlebne, co niesprawiedliwe. Mai nie trzeba z nikim porównywać, jest na tyle wyrazista i uzdolniona (ten głos!), że to raczej inni powinni równać do niej. Niemała w tym zasługa Wojtka Krzaka nadzorującego sprawy muzyczne i autora tych stylowych, zanurzonych w tradycji piosenek oraz Bogdana Loebla tekściarza zespołu. Bez nich projekt pt. IncarNations nie byłby skazany na sukces, bo samym, nieważne jak zjawiskowym, głosem nie da się go osiągnąć. Potrzebne są jeszcze tak fantastyczne piosenki, jak te.


6. Merkabah - "A Lament for the Lamb"

Żydowski mistycyzm przełożony na język jazz-metalu. Język pokręcony, skomplikowany, fascynujący i perfekcyjny, choć nie pozbawiony odrobiny szaleństwa, w którym łatwo się zatracić. Główną rolę odgrywają w nim nie wściekłe gitary, lecz demoniczny saksofon. Choć wcześniej mieli na koncie parę EPek, to dopiero pełnokrwisty debiut, jakim jest "A Lament for the Lamb" pokazał, że Merkabah to jeden z najbardziej interesujących polskich zespołów. Nie tylko metalowych.


niedziela, 6 stycznia 2013

Polska 2012: miejsca 15-11

To był bardzo dobry rok dla polskiej muzyki. Mnóstwo ciekawych premier, inicjatyw, projektów, aż trudno je wszystkie zliczyć. Dlatego też postanowiłem przygotować porządną listę. Najpierw "poczekalnia". Tym wpisem rozpoczynam cykl podsumowujący AD 2012. W planach płyty zagraniczne i koncerty, a dziś Gdynia, rapsy, surf rocki i folki.

Wyróżnienia:
Turnip Farm - "The Great Division"
Drekoty - "Persentyna"
Fifidroki - "Hercklekoty"
Klara - "Away"

Plum - "Emergence"



15. 1926 - "1926"

Lubię dobrze pojmowany, pozytywny lokalny patriotyzm. Bardzo lubię Gdynię. Lubię morze, port, statki. Lubię Bora za jego niespożytą energię, prowadzenie prawdopodobnie najlepszego klubu w Trójmieście i spamowanie mi fejsa wydarzeniami z tegoż. Jakby tego było mało założył zespół opiewający Gdynię. To musiałoby mi się spodobać, nawet gdyby grali post-rock (bo przecież pojawiały się takie opinie), ale na szczęście tego nie robią. To raczej psychodelia z industrialowym i stonerowym posmakiem zawarta w dwóch utworach, długości pierwszego nie powstydziłby się Neil Young (28 minut), drugi jest bliżej standardów, bo ma tylko siedem minut. Mimo to, nie ma tu miejsca na nudę, choć całość rozkręca się dość powoli, ale gdy już nabierze prędkości, trudno 1926 powstrzymać. Dodatkowy plus za fantastyczne zdjęcia Gdyni w książeczce.


14. Yemen - Music of Yemenite Jews

Może rzeczywiście polska scena okołojazzowa zbyt mocno ogląda się na żydowskie dziedzictwo i motywy, ale trudno na to narzekać, skoro wychodzą tak świetne płyty, jak zeszłoroczny debiut Daktari, czy kolejne projekty Raphaela Rogińskiego. Kwartet Robinson, Rogiński, Zerang i Zimpel zagrał dwa koncerty na v Tzadik Festival, czego efektem jest ten krążek. Podobno próbowali się tylko raz. Cztery utwory inspirowane muzyką żydów jemeńskich są mocno rozimprowizowane. Gitara Rogińskiego często ustępuje miejsca klarnetom Zimpla i Robinsona, ale nad całością unosi się przefiltrowany przez pustynię charakter poszukiwań Raphaela.



13. Czarny HiFi - "Niedopowiedzenia"

Na płytach HiFi Bandy czarny robi dość zachowawcze podkłady, więc postanowił się trochę wyżyć na tym polu, przygotowując płytę producenką. Oczywiście, wszystkie utwory są mocno zakorzenione w jednym konkretnym mieście, lecz niejednokrotnie Czarny wykracza poza to, co robił wcześniej. Pojawia się reggae, różne akustyczności, gitara, flet, wsamplowane fragmenty filmów. Dobrym pomysłem było przeplatanie utworów z gośćmi instrumentalami, które są najmocniejszą stroną "Niedopowiedzeń", w nich Czarny pokazuje naprawdę na co go stać. Z gości najlepiej wypada Pezet w kawałku tytułowym, największą pomyłką jest za to strasznie stereotypowa nawijka ziomków z EastWest Rockers. Niemniej, ogólnie rzecz biorąc, Czarnemu udało się wysmażyć bardzo udaną płytę, do której będę wracał z przyjemnością.


12. Alte Zachen - "Total Gimel"

Rogiński po raz drugi i ostatni. To chyba najbardziej absurdalny jego projekt. Chasydzki surf rock.Już sama ta nazwa brzmi niezwykle kozacki. Gdy już minie pierwsze zachłyśnięcie się egzotyką (i okładką) Alte Zachen wychodzi na to, że kwartet Rogiński, Moretti, Rzepka, Tyciński gra prawie dokładnie to samo, co Omar Khorshid prawie pół wieku wcześniej. Tylko, że on wychodził od muzyki arabskiej. Trudno odróżnić od siebie kolejne "gimele", ale to chyba już taka tradycja u Rogińskiego, że jego płyt powinno się słuchać w całości. I jako taka całość "Total Gimel" jest wart uwagi. Uważajcie na brodatych surferów.



11. Kapela ze wsi Warszawa - "NORD"

Trudno spodziewać się po KzwW słabej płyty. Oni po prostu nie schodzą poniżej pewnego poziomu i nawet osłabienie składu im niestraszne. Na "NORD" zgodnie z nazwą zaprosili gości z północy - Szwecji i Kanady, ale nie wpłynęło to na ogólny charakter albumu. Wydaje mi się, że trochę słychać tutaj pewne zmęczenie, coś jakby uleciało. Chciałoby się od nich po prostu więcej.