poniedziałek, 26 czerwca 2023

Dźwięki Beludżystanu


Ciekawie plotą się losy instrumentów. Dziecięca zabawka z Japonii stała się ważnym instrumentem w muzyce Beludżystanu, regionu położonego po drugiej stronie Azji. Jego wirtuoz stał się światową sensacją

Benju - tak nazywa się ten instrument - to rodzaj klawiszowej cytry. Wywodzi się z taishōgoto, zabawkowego instrumenty wynalezionego na początku XX wieku. Stosunkowo prosta w obsłudze cytra dotarła najpierw do kontynentalnej Azji Wschodniej, stamtąd do Pendżabu, gdzie do dziś jest używana pod nazwą Bulbul tarang (co oznacza dosłownie fale słowików w nawiązaniu do wysokiego, przypominającego ptasi trel brzmienia). Z Pendżabu do Beludżystanu, pogranicza Pakistanu, Iranu i Afganistanu jest już stosunkowo niedaleko. I tak taishōgoto trafiła na wybrzeże Makranu nad Oceanem Indyjskim, gdzie urosła do metra długości, dostała dodatkowe struny i nową nazwę. 

Spodobała się muzykom ludowym, zawsze otwartym na nowinki i jako benju zajęła ważne miejsce w lokalnej muzyce. Najnowszą sławę benju przyniósł Ustad Noor Bakshsh, muzyk znany w całym regionie. Ustad, czyli mistrz, nie ma większego wyróżnienia w południowoazjatyckiej kulturze muzycznej. Bakshsh poza Pakistanem zyskał rozpoznawalność dzięki mediom społecznościowym, gdzie pojawiały się fragmenty jego koncertów. Po ich zobaczeniu, do Pasni, miasteczka niepodal irańskiej granicy, wybrał się Daniyal Ahmed, pakistański muzykolog i tam właśnie, w rodzinnych stronach Bakshsha powstała Jungul.

Beludżystan jest regionem nie tylko pogranicza, ale skrzyżowania szlaków handlowych. W tamtejszej muzyce i kulturze współistnieją elementy arabskie, indyjskie, perskie, kurdyjskie, turkmeńskie, wschodnioafrykańskie. Położenie wybrzeża Makran między Zatoką Omańską, Morzem Arabskim a Indiami sprawia, że od tysięcy lat jest to węzeł, w którym spotykają się kultury z prawie całej Eurazji. I to słychać w muzyce Bakhsha. Gra melodie kurdyjskie, gra perskie, sięga po indyjskie ragi, rytmy przypominają tanzański taarab. Benju w jego rękach - zelektryfikowane przez samego muzyka, który znalazł odpowiednio mały wzmacniacz na targu w Karaczi - zmienia się w wirtuozowski instrument. czasem przywodzi na myśl mandolinę, czasem Bakshsh gra, jakby był Tuaregiem, jak w utworze tytułowym. Czasem gra, jakby śpiewał, jak w Manj. Wysokie dźwięki benju są słodkie niczym miód, słychać jego zabawkowe pochodzenie, ale jest tu i śpiew ptaków, i góry, i morze. Jest i zwykła radość z grania, radość dzielenia się pięknem.

Ustad Noor Bakhsh zagra 4 lipca w Pardon, To Tu. Będzie to pierwszy koncert artysty w Polsce. Bilety jeszcze są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz