czwartek, 11 października 2012

tres.b - "40 Winks of Courage"


Muzyka ze snu.

Tak najłatwiej scharakteryzować nie tylko trzecią płytę tego międzynarodowego tercetu, ale i ich cała twórczość w ogóle. Od debiutanckiego "Scylla and Charybdis" przez "The Other Hand" Misia, Oliver i Tom błądzą po marzeniach sennych, hipnotyzując słuchacza. I choć czasem wrócą do rzeczywistości (tytułowy kawałek z poprzedniego albumu), to jednak większość ich twórczości balansuje na granicy między marą a jawą. "40 Winks of Courage" zabiera słuchacza na 40 mgnień w nierzeczywisty świat. Piękny, hipnotyczny, ale jednocześnie niepokojąco tajemniczy. Piosenki snują się, przenikają, rozpływają we mgle. Nie wiadomo, co czeka za rogiem, choć jest leniwie, kilkakrotnie skacze ciśnienie.

Nagrywając trzecią płytę, tres.b postanowili wrócić do praktyk z debiutu. Zapomnijcie o bogatych aranżach z "The Other Hand". Gitara, bas, bębny to praktycznie wszystko, co słychać na "40 Winks of Courage". I oczywiście fantastyczny, aksamitny głos Misi Furtak. Można się w nim zakochać. Wiem, dopiero, co rozpływałem się nad wokalem Jessie Ware i Elizabeth Harper, ale Misia w niczym im nie ustępuje. Swoim głosem koi, hipnotyzuje (to słowo sponsoruje ten wpis), ale chyba najważniejsze jest to, że trudno ją pomylić z kimkolwiek innym. dwa razy przy mikrofonie zastępują ją Oliver, robiąc naprawdę dobre wrażenie, ale nie o to chodzi w muzyce tres.b, bo mimo przewagi pierwiastka męskiego, to bardzo kobiecy zespół.

To tyle ode mnie, nigdy nie byłem dobry w opowiadaniu snów. Lepiej je przeżywać.

2 komentarze:

  1. Muzyka jest najbardziej niewerbalną ze sztuk. Nawet jeśli mówimy o jej popularnym obliczu, podpartym tekstem, to dźwięki wciąż pozostają na pierwszym planie. I zaraz potem emocje, ta jedyna w swoim rodzaju relacja, jaka tworzy się między nadawcą-wykonawcą a odbiorcą. Jedyna, gdy muzyka wyzwala emocje pozytywne, trafia wprost do serca.
    I kiedy piszący daje się tym emocjom unieść trochę nad ziemię, radząc sobie przy tym z niełatwą materią języka, zbliżamy się do okolic poezji ("hipnotyzuje"/to słowo sponsoruje ten wpis/) robi się ciepło na sercu. Zwłaszcza jeśli czytający (czyli ja) podziela zdanie piszącego.
    Bo - mówiąc już prozą - omawiany krążek Tres.b (pal licho, czy drugi, czy trzeci w dorobku grupy) to kawał dobrej muzyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bo - mówiąc już prozą - omawiany krążek Tres.b (pal licho, czy drugi, czy trzeci w dorobku grupy) to kawał dobrej muzyki."
      trzeci, trzeci ;) ciągle czekam na zapowiadaną reedycję debiutu, ale jakoś nie mogę się doczekać.

      Usuń