Australijczycy w Bollywood.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: grupa Australijczyków postanawia odkopać skarby indyjskiej muzyki filmowej, przede wszystkim z Bollywoodu, do zespołu rekrutują dwójkę indyjskich wokalistów (pana i panią) i wreszcie - nagrywają płytę wypełnioną oldskulowym, funkującym surf rockiem, rodem z indyjskich filmów klasy C. Brzmi intrygująco, ale i trochę znajomo, nieprawdaż? Podobny koncept od ponad dziesięciu lat uskuteczniają Dengue Fever z tą różnicą, że u Amerykanów Indie zastąpiła Kambodża.
Oczywiście, to konceptualne podobieństwo nie może być żadnym zarzutem. Tym bardziej, że Bombay Royale zapewniają rozrywkę na najwyższym poziomie.Właśnie tak, rozrywkę. Australijczycy nie udają, że ich muzyka ma jakieś wyśrubowane ambicje. Nie, ona ma dobrze bawić. I to udaje jej się doskonale. Od samego początku chce się do ich muzyki tańczyć. Ostre gitary, funkujące rytmy, dużo dęciaków, pojawiające się gdzieniegdzie indyjskie instrumenty. Czego chcieć więcej od takiej płyty? Dobrych piosenek, to oczywiste. Na szczęście, w tej kwestii Australijczycy nie zawodzą. "You Me Bullets Love" składa się z samych hitów, z których na pierwszy plan wybija się bardzo bondowski numer tytułowy i ponad ośmiominutowe zakończenie "Phane Baje Na" z elementami klasycznych rag. Warto też wspomnieć o jedynym w zestawie anglojęzycznym utworze "The Perfect Plan".
Debiut The Bombay Royale z pewnością przyda się, by choć trochę ocieplić nadchodzącą zimę. Nie tylko miłośnikom Bollywoodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz