wtorek, 29 grudnia 2015

"Czasem dobrze jest wybrać inną drogę" - wywiad z A Hawk and a Hacksaw

mat. prasowe

Poprzednio z A Hawk and a Hacksaw rozmawiałem przy okazji ich koncertu na OFF Clubie trzy lata temu. Tym razem rozmawialiśmy po fantastycznym koncercie w Pardon, To Tu.

Minęły prawie trzy lata od wydania Waszego ostatniego albumu. Macie już jakieś utwory na następne wydawnictwo? Wydaje mi się, że graliście dzisiaj coś nowego.

Jeremy: Tak, kawałek z santurem był nowy. Mamy nowe piosenki, ale ostatnio robiliśmy dużo innych rzeczy. Ja byłem w długiej trasie z Neutral Milk Hotel, więc nie miałem czasu niczego nagrywać z a Hawk and a Hacksaw. Chociaż, ostatnio nagraliśmy piosenkę przewodnią do albańskiego serialu. Premiera miała być w Nowy Rok, ale ostatecznie została przesunięta o kilka miesięcy.

Co?

Jeremy: To serial o Skanderbegu. Wiesz, kim był?

Tak, średniowiecznym przywódcą i albańskim bohaterem narodowym.

Jeremy: Właśnie. On w pewnym sensie rozbudził tożsamość narodową Albańczyków. Serial jest o nim, ale przedstawia jego historię w prawie montypythonowski sposób. Na razie ukończono pierwszy sezon, a drugi został zakontraktowany. Wyemituje go Digital-B, jedna z największych albańskich telewizji. To było dla nas niesamowite doświadczenie i spełnienie marzenia.

To oni się do Was odezwali?

Jeremy: Tak. Napisali do nas, jak byliśmy w Bułgarii, z pytaniem, czy napiszemy ten temat. Odpowiedziałem, że jasne, ale na razie jesteśmy w Bulgarii i nie możemy, ale zabierzemy się za to od razu po powrocie do domu. A oni na to, że kupią nam bilety do Tirany. Tak zrobili, więc polecieliśmy do Tirany. Niezwykłe miasto.

Spotkaliście się z lokalnymi muzykami?

Jeremy: Niestety nie. Próbowaliśmy, ale nie udało nam się, podobnie, jak z większością naszych planów. Nasz przewodnik się nie pokazał bez żadnego powodu.

Heather: Nasz samochód się zepsuł. Było lato, wszyscy wyjechali z miasta, więc włóczyliśmy się pustymi ulicami stolicy byłego socjalistycznego państwa. Niezwykłe i dziwaczne budynki dookoła nas. Niesamowite doświadczenie.

Jeremy: Jedzenie za to było przepyszne, a ludzie wspaniali.

Heather: Super, że w ogóle wiesz, kim był Skanderbeg, w Ameryce nikt nie ma o nim pojęcia.

Jeremy: Właśnie, skąd o nim w ogóle wiesz?

Ze studiów, miałem zajęcia o kulturze i historii Bałkanów.

Heather: Byłeś na Bałkanach?

Tak, w Grecji, Chorwacji i Serbii i mam nadzieję, że kiedyś wrócę.

Jeremy: Jeśli kiedykolwiek pojedziesz tam znowu, daj nam znać. Musisz jechać do Stambułu i spotkać się z Cuneytem Sepetci. On na pewno będzie się chciał z tobą spotkać. Widzieliśmy się z nim ostatnio w sierpniu i zabrał nas na imprezę z okazji obrzezania do dzielnicy cygańskiej. Niesamowite doświadczenie, grał z zespołem, mieli potężne nagłośnienie rozkręcone na maksa. Cała ulica chodziła w rytm muzyki.

Heather: Wszystkie kobiety tańczyły, dzieciaki rzucały fałszywymi dolarami. Na początku myślałam, że to prawdziwe banknoty, a one były dosłownie wszędzie.

Jeremy: Mamy tam sporo przyjaciół, więc jeśli się tam wybierzesz, mogą Cię oprowadzić.

Chętnie bym to kiedyś zrobił. Heather, mam do Ciebie pytanie. Uwielbiam Twoją ostatnią kasetę...

Heather: Wooow, dzięki!

Niestety jest już wyprzedana.

Heather: Chciałabym, żeby choć jedna została.

Jeremy: Szkoda, że nie mamy żadnych ze sobą, musimy zadzwonić do wytwórni. Jej właściciel wyprodukował tylko 25 kopii.

Heather: Jestem pierwszą osobą z wytwórni, której kasety nakład się wyprzedał. Rozpiera mnie duma (śmiech).

Twoje poprzednie wydawnictwo La selva subterranea / Frozen Fields również było limitowane: tylko dwadzieścia lathe cutów. Dlaczego wydajesz swoją muzykę tak ograniczonych nakładach?

Heather: Pracuję nad pełnym albumem i to są kroki do osiągnięcia tego celu. Po prostu ludzie się ze mną kontaktują, chcą wydawać moją muzykę, więc się zgadzam. Nawet jeśli to tylko 15 czy 25 kopii.

Ouroboros jest według mnie bardzo majestatyczny i jest pewnym hołdem dla potęgi natury. Chciałbym się dowiedzieć, o której Świętej Górze jest jeden z dwóch utworów? Berkshires, po których jest zatytułowany pierwszy utwór to region w Massachusetts, ale Świętych Gór w Polsce jest kilka.

Heather: Jechaliśmy przez Berkshires, było mgliście, deszczowo i właśnie majestatycznie. Pracowałam nad tymi ambientami i postanowiłam nazwać ten utwór Berkshires, bo właśnie, kiedy go pisałam, jechaliśmy przez ten rejon.

A Święta Góra nazwę wzięła od polskiego plakatu filmu Jodorowsky'ego o tym samym tytule.

Jeremy: Polska szkoła plakatu jest po prostu doskonała.

Heather: Wlepiałam w niego wzrok, komponując ten drugi utwór, więc tak go właśnie zatytułowałam, ale nie mam pojęcia, jak się go powinno wymawiać.

Twoja płyta będzie bardziej ambientowa, jak Ouroboros czy bardziej folkowo-alternatywna jak La selva subterranea?

Jeremy: Świetne pytanie (śmiech).

Heather: Będzie mieszanką i tego, i tego. Oraz popowych piosenek.

A dlaczego Twoja solowa twórczość jest tak odległa od tego, co robicie w A Hawk and a Hacksaw?

Jeremy: Kolejne świetne pytanie.

Heather: Po prostu lubię grać i słuchać bardzo rożnej muzyki.

Jeremy: I to bardzo dobra odpowiedź (śmiech).

Heather: Zawsze lubiłam grać na pianinie i syntezatorach. Czasem gramy sobie dla zabawy albo wybieram instrumenty tylko ze względu na ich brzmienie i coś tam dłubię. Właśnie tego powstają moje piosenki.

Macie plany na następne wydawnictwa w L.M. Dupli-cation?

Jeremy: W przyszłym roku wychodzi kolejna płyt Cuneyta Sepetci. Jest dużo bardziej elektryczna. To teraz duży zespół, mają klawiszowca grającego naprawdę powykręcane bity, dwóch perkusistów, którzy dotrzymują mu kroku. Czyste szaleństwo. Nagrywaliśmy ich dwa dni i mamy prawie dwie godziny świetnego materiału. Nie wiem, co dokładnie znajdzie się na płycie, bo nie chcemy niczego zostawić.

Nasz przyjaciel John Dieterich z Deerhoof mieszka w Nowym Meksyku, tak jak my i często się spotykamy. On i ja pracowaliśmy nad wspólną płytą... nie powiem Ci jak długo, bo to wstyd (śmiech). Wreszcie ją skończyliśmy i wychodzi w kwietniu. Nasz projekt nazywa się po prostu Dieterich & Barnes.

Heather: I jest bardzo dobra.

Jeremy: To też będzie coś zupełnie innego niż AHAAH. Tak, jak mówiła Heather, dobrze jest czasem wybrać nową ścieżkę.

Jaką wybraliście z Johnem?

Jeremy: Musisz posłuchać muzyki i mi powiedzieć. Nie chcę mówić, że to brzmi tak, albo siak, żebyś nie miał żadnych oczekiwań i wyobrażeń.

Wydajemy to, a potem – nie wiem dokładnie, kiedy – w naszym wydawnictwie ukaże się solowa płyta Thora ze Swans. Skończył materiał z dziewczyną i przyjaciółmi. Wcześniej wydawał jakieś ambienty na CDRach, ale to chyba będzie jego pierwsze oficjalne wydanie. Tytuł to Thor and Friends. Dużo tam marimby i gitary lap steel, ciekawych rytmów.

To wyjdzie na pewno. Z Heather powinniśmy pracować nad kolejną płytą, ale obecnie zajmujemy się jeszcze innym projektem. Piszemy ścieżkę dźwiękowa do gry inspirowanej rosyjskimi baśniami i folklorem. To nasze najbliższe zadanie, więc na jakiś czas porzucamy koncerty i skupiamy ię tlyko na tym. Oczywiście może wydamy tę muzykę jako ścieżkę dźwiękową albo muzykę zainspirowaną grą.

Jak Wasz ostatni album.

Jeremy: Tak.

Zabawne, bo w tym roku ukazały się dwa albumy będące alternatywnymi soundtrackami do innego filmu Paradżanowa, Koloru granatu.

Jeremy: Dziwne, co? Słyszałem o płycie Nicolasa Jaara. Kto nagrał drugą?

Aram Bajakian, amerykański gitarzysta ormiańskiego pochodzenia. Jego wersja jest zupełnie inna.

Jeremy: Bardzo się cieszę, że dzieła Paradżanowa nadal inspirują ludzi. Wątpię, żeby oni słyszeli o naszej wersji Cieni zapomnianych przodków.

Heather: Wątpię, czy w ogóle rodzina reżysera o tym wie. Przynajmniej ma o tym świadomość Rosyjski Instytut Filmowy.

Jeremy: Słyszałem, że Jaar chciał jechać w trasę z Kolorem granatu, ale Instytut się nie zgodził.

Do jakiego jeszcze filmu chcielibyście napisać muzykę?

Jeremy: Do jakiegoś nowego (śmiech). Chciałbym pracować z interesującym, zdolnym reżyserem. Obejrzeliśmy ostatnio Katalin Varga, pierwszy film Petera Stricklanda. Nakręcił go za pieniądze ze spadku. Rozgrywa się w Transylwanii i jest całkowicie po węgiersku.

Heather: To w pewnym sensie horror, ale Strickland prawie niczego strasznego nie pokazuje, tylko gra atmosferą.

Na koniec mam podchwytliwe pytanie. Jak Wam się podoba ostatnie Beirut?

Jeremy: Rzeczywiście podchwytliwe, bo to nasi dobrze przyjaciele. To dobra popowa płyta, ale ja w ogóle nie słucham popu. Nie kręci mnie to.

Heather: Czyli nie posłuchasz mojej płyty?

Jeremy: Oboje wiemy, że twój pop to nie pop, tylko coś zupełnie innego (śmiech).

Heather: Ja lubię pop i mnie No No No bardzo się podoba.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz