poniedziałek, 21 października 2019

Zgoda w niezgodzie



W tym roku Sacrum Profanum przyglądało się współczesnej muzyce litewskiej. Jak pisałem w relacji dla Dwutygodnika, brakował mi utworów dialogujacych z tamtejszą tradycją, stawiającą ją w nowym świetle. Choćby w taki sposób, jak robi to Joshua Sabin na Sutarti.

Sutartinės to wdzięczny temat. Polifoniczne pieśni występujące w tej formie tylko na Litwie, w których głosy się ze sobą ścierają, ale i zgadzają. Stąd zresztą nazwa, sutarti po litewski znaczy zgadzać się. Po sutartinės sięgali Sutari (i uczyniły z nich oś swojej muzyki), Babadag na swojej tegorocznej płycie, Zebry a Mit na zeszłorocznym Laumės (nie tak dawno ten skład przekształcił się w Zvanai, mający szersze zainteresowanie folklorem). Zabrał się za nie też Joshua Sabin, mieszkający na co dzień w Edynburgu kompozytor i artysta dźwiękowy.

Na zaproszenie Niderlandzkiego Instytu Dźwięku, Sabin pojechał do Wilna i tam przeszukiwał i przesłuchiwał archiwa Litewskiej Narodowej Akademii Muzyki i Teatru. Zainspirowany badaniami Rytisa Ambrazevičiusa, jednego z najważniejszych żyjących litewskich etnomuzykologów postanowił stworzyć kompozycje bezpośrednio z archiwalnych nagrań.

Sabin radykalnie przetwarza materiał źródłowy (wzbogacony o nagrania terenowe z litewskich lasów). Pozornie nie sposób poznać, czym były oryginały. Z sutartinės Brytyjczyk buduje ambientowe, minimalistyczne struktury, wolno ewoluujące, prawie że statyczne. Sześć kompozycji, po prostu ponumerowanych, pełnych jest duchowej zadumy, co zbliża Sabina nie tylko do austriackiego kompozytora Dino Spiluttiniego, ale też jednej z bohaterek tegorocznego Sacrum Profanum, Justė Janulytė, choć w porównaniu z tą drugą, Sabin jest duchem niespokojnym. To, co zachowuje z sutartinės to harmonie zderzające się ze sobą, przechodzą z dysonansów do całkowitej zgody, do anielskich głosów z niebios.

Tak, przypomina to Departed Glories Biosphere, jednak w porównaniu z Norwegiem, Sabin bardziej glosy przekształca, mocniej wplata je w tkaninę kompozycji. Zresztą, to nie pierwszy raz, gdy zabiera się za istniejące już nagrania. Jego debiutancki album Terminus Drift składa się z przeprocesowanych nagrań z środków masowego transportu. Choć metoda pracy w obu przypadkach jest podobna, to efekty Sutarti są znacząco inne. Poddane poważnym przekształceniom dźwięki to muzyka z natury wypływająca, bliska lasom i jeziorom Litwy, a jednocześnie tak od nich odległa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz