Rozmawiałem ostatnio z trzema perkusistami. Jeremym Garą, Gregiem Foxem i Hubertem Zemlerem (ponownie, pierwszy raz spotkaliśmy się dwa lata temu, rozmowa ukazała się w ostatnim numerze M/I, tę będziecie mogli przeczytać w marcowej Gazecie Magnetofonowej). Każdy tej trójki oprócz grania w głośnych składach, prowadzi artystyczne poszukiwania na własną rękę. W ich twórczości jest wiele elementów wspólnych, wynikających tylko częściowo z tego, ze grają na bębnach. Najważniejszym z nich jest medytacyjność, skupienie na drobnych szczegółach.
Jeremy Gara na swojej debiutanckiej płycie Limn w ogóle nie używa perkusji, zamieniając ją na baterię syntezatorów i przetworzonych nagrań terenowych. Z nich tworzy posępny ambient, przywodzący na myśl post-apokaliptyczne, niepokojące krajobrazy, ale jednocześnie dziwnie uspokajający. Greg Fox co prawda na koncertach gra na perkusji, jednak od niedawna, dzięki Sensory Percussion, zmienił ją w "niezwykle wszechstronny kontroler MIDI", co pozwala mu grać na tradycyjnym zestawie perkusyjnym muzykę elektroniczną. Natomiast jego ostatnia jak dotąd solowa płyta, Mitral Transmission to próba zmierzenia się z dalekowschodnią tradycją, ale wzmocnioną rytmicznie, "uperkusyjnioną".
Hubert Zemler, po dość swobodnej i impresyjnej Gostak and Doshes nagrał album będący hołdem dla roli perkusji i rosnącego znaczenia rytmu w muzyce XX wieku, ale także podsumowaniem etapu fascynacją minimalizmem. Stąd obecność na Pupation of Dissonance kompozycji Steve'a Reicha Music for Pieces of Wood, którą Zemler brawurowo zaaranżował na jednego muzyka. Hubert bierze się też za Waves Pera Nørgårda, jednak najciekawsza jest kompozycja tytułowa. Podzielona na cztery części opowiada właśnie o rytmie i jego przekształceniach. To też jedyny utwór, w którym pojawiają się inne instrumenty niż perkusyjne - klawesyn (na którym gra Małgorzata Sarbak) i syntezator analogowy. Ten drugi, brzmiący w ostatniej części utworu, jest wprowadzeniem do muzyki elektronicznej, dla której rytm jest najistotniejszy.
Pupation of Dissonance podobnie jak Gostak and Doshes to płyta wymagająca skupienia, skoncentrowana na detalach, ale nielekceważąca ogólniejszego obrazu. W obu przypadka skupienie tylko na muzyce uchroni przed pominięciem ulotnych, cichych dźwięków, pomoże docenić bogactwo form i wyobraźnię Zemlera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz