Podczas nagrywania czwartej płyty Tamir Muskat, Ori Kaplan i
Tomer Yosef zamknęli się na kilka tygodni w telawiwskim studiu i nie wpuszczali
nikogo do siebie. To był duży błąd.
Poprzednie płyty Izraelczyków kipiały od różnych gatunków
muzycznych, tradycyjnych instrumentów, fantastycznych gości, natomiast „Give”
miała być w założeniu pozycją bardziej osobistą. Czy taka jest? Na pewno jest
bardziej rozpolitykowana i rewolucyjna. Wiecie, zła Ameryka i te sprawy. Takie
hasła w ustach czterdziestoletnich facetów brzmią po prostu śmiesznie. Pół
biedy, gdyby te prawdy wygłaszali na tle świetnej muzyki, ale ten element na
„Give” też szwankuje.
Siłą poprzednich albumów Balkan Beat Box była łatwość z jaką
stawiali obok siebie elektronikę i muzykę etniczną, przede wszystkim bałkańską.
Na „Give” został tylko pierwsza część tej układanki. Owszem, od czasu do czasu
pojawią się dęciaki, ale odgrywają marginalną rolę. Królują różne odmiany
dancehallu, dubu. Jest też wszędobylski dubstep. W tym gąszczu (choć płyta
brzmi dość minimalistycznie) zagubiła się cała radość, którą dawały mi
poprzednie albumy tria.
Nadchodzi lato, znowu będę słuchał Balkan Beat Box, ale nie
ich najnowszej pozycji.
Electric Nights marzec 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz