wtorek, 22 listopada 2011

games people play - "All Is Temporary" EP



Warszawiacy nie gęsi i swój witch house mają.

Właściwie powinno być Polacy, bo wydaje mi się, że nie mieliśmy jeszcze rodzimych przedstawicieli tej sceny, nie licząc HRMNGRNGR, dość skeczowego projektu Warny. No ale mogę się mylić. Nie dotarł do nas szerszą falą chillwave, ciekawe jak potoczy się sprawa z jego mroczniejszym bratem.

Trudno porównywać gpp do Ritualzzz, oOoOO czy Salem. Nie ma przetworzonych wokali, zwolnionych coverów hitów z list przebojów czy fascynacji horrorami. Jasne, muzyka ich muzyka jest oparta na niepokojących brzmieniach syntezatorów, też pojawiają się dziwaczne wokalizy. To zbliża ich do White Ring i Tearist (i oczywiście Crystal Castles). Podobieństwa do tych składów są nie tylko muzyczne. Wszystkie wymienione zespoły wyglądają prawie tak samo. Eteryczna wokalistka, którą coś opętuje na scenie i chłopak za klawiszami.

Warszawiacy odrzucają zaszufladkowanie do witch house'u, wybierając bezpieczniejszą łatkę synth pop. Nie dajcie się jej zwieść. Jeśli synth, t synth punk, choćby w tytułowym kawałku, który pędzi na złamanie karku i maw sobie podobnie hipnotyzującą moc, co "Headless" Tearist. Pod tym względem wybija się też neurotycznie rozedrgane "Borderline". :Klasycznie" witch house'owo jest w "What Is Missing" zapętlonym kawałki z quasi operowym wokalem i rozedrganym "and Nothing After".

Podobnie jak Tearist (od tego skojarzenia nie mogę się uwolnić) są dość pretensjonalni. Może nie mają jak Amerykanie własnego manifestu (a przynajmniej jeszcze go nie ujawnili) to mają silne artystowskie zapędy. "Charme Discret" Ana zaśpiewała częściowo po francusku, tytuł zaczerpnęli z filmu Bunuela, powołują się na Zygmunta Freuda. Normalnie bym ich za to okrutnie zbeształ, ale zbyt mi się podoba ta EPka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz