Tegoroczny Selector dla mnie był dwoma słowami: Crystal Castles. Do bycia die hard fanem dwójki z Kanady przyznaję się bez bicia. To w ramach disclaimera.
Zupelnie nie rozumiem zachwytow nad Does It Offend You, Yeah? Wokalista coś tam pokrzykiwał, między piosenkami raczej bez sensu. Po ostatniej płycie spodziewałem się radosnego dance punka, a dostałem monotonną łupankę (o, zaraz mi się dostanie, że CC to też monotonna łupanka). Znudził mnie straszliwie ten koncert. Z pozytywów: basistka, cover Nirvany i nojzowa końcówka setu.
Za to Crystal Castles przeciwnie. Na gazecie.pl piszą, że zawiedli, że koncert słabszy od open'erowego. SRSLY? Nie wiem, może dlatego, że Alice po publiczności skakała w Krakowie tylko dwa razy, a nie prawie cały koncert. Może dlatego, że "Alice Practice" zagrali w połowie, a nie na koniec. Piątkowy koncert był lepszy od tego sprzed dwóch lat. Czy lepszy od zeszłorocznych nie wiem i do tej pory nie mogę sobie tego wybaczyć. Naprawdę.
Zaczęli od "Fainting Spells". Ścisk jak na Heńku dwa lata temu. Szast, prast i na "Baptism" leżę pod dwudziestką małolatów. Serio. W nodze coś strzyka. Palec boli niemiłosiernie. Strategicznie wycofuję się spod sceny, choć nie przestaję doznawać. Palec raczej w porządku, mogę nim ruszać, więc tańczyć też. Jest nieźle. A oni nie zatrzymują nawet na sekundę swojej apokalipsy. Pisałem w recenzji Dwójki, że CC to muzyka na afterparty po końcu świata. I tak właśnie jest. Zło, zniszczenie apokalipsa. Do tego świetnie zagrane. Ethan i perkusista idealnie. Alice, wiadomo, bardziej zajęta autodestrukcją niż śpiewaniem, ale tych samobójczych zapędów jakby mniej. I "Black Panther", które wynagrodziło brak "Doe Deer". Ten brak to jedyna wada tego koncertu. I był jeszcze bis! A przecież to u nich tak rzadkie.
Ladytron widziałem z 10 minut, ale nawet moja koleżanka, fanka, powiedziała, że słabe. I wyszliśmy. Koniec Selectora dla mnie. Szkoda tylko, że Katy B zagrała drugiego dnia.
Zupelnie nie rozumiem zachwytow nad Does It Offend You, Yeah? Wokalista coś tam pokrzykiwał, między piosenkami raczej bez sensu. Po ostatniej płycie spodziewałem się radosnego dance punka, a dostałem monotonną łupankę (o, zaraz mi się dostanie, że CC to też monotonna łupanka). Znudził mnie straszliwie ten koncert. Z pozytywów: basistka, cover Nirvany i nojzowa końcówka setu.
Za to Crystal Castles przeciwnie. Na gazecie.pl piszą, że zawiedli, że koncert słabszy od open'erowego. SRSLY? Nie wiem, może dlatego, że Alice po publiczności skakała w Krakowie tylko dwa razy, a nie prawie cały koncert. Może dlatego, że "Alice Practice" zagrali w połowie, a nie na koniec. Piątkowy koncert był lepszy od tego sprzed dwóch lat. Czy lepszy od zeszłorocznych nie wiem i do tej pory nie mogę sobie tego wybaczyć. Naprawdę.
Zaczęli od "Fainting Spells". Ścisk jak na Heńku dwa lata temu. Szast, prast i na "Baptism" leżę pod dwudziestką małolatów. Serio. W nodze coś strzyka. Palec boli niemiłosiernie. Strategicznie wycofuję się spod sceny, choć nie przestaję doznawać. Palec raczej w porządku, mogę nim ruszać, więc tańczyć też. Jest nieźle. A oni nie zatrzymują nawet na sekundę swojej apokalipsy. Pisałem w recenzji Dwójki, że CC to muzyka na afterparty po końcu świata. I tak właśnie jest. Zło, zniszczenie apokalipsa. Do tego świetnie zagrane. Ethan i perkusista idealnie. Alice, wiadomo, bardziej zajęta autodestrukcją niż śpiewaniem, ale tych samobójczych zapędów jakby mniej. I "Black Panther", które wynagrodziło brak "Doe Deer". Ten brak to jedyna wada tego koncertu. I był jeszcze bis! A przecież to u nich tak rzadkie.
Ladytron widziałem z 10 minut, ale nawet moja koleżanka, fanka, powiedziała, że słabe. I wyszliśmy. Koniec Selectora dla mnie. Szkoda tylko, że Katy B zagrała drugiego dnia.
Masz rację CC zaskoczyli, bynajmniej mnie, myślałam, że będzie gorzej. Dla mnie jedynym pozytywem Selectora była Katy B, pozamiatała, była o wiele lepsza na żywo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Koncert CC był dobry,ale żałuj że nie było Cię rok temu w Katowicach !
OdpowiedzUsuń