czwartek, 2 grudnia 2010

Kanadyjka w Warszawie

1. Jeszcze we wtorek myślałem, że nie pójdę na ten koncert. Jednak szczęście się do mnie uśmiechnęło i wygrałem bilet.

2. Gdy przybyłem do Stodoły (na szczęście jechałem metrem, więc pogoda była mi nie straszna), wydawało się, że ludzi nie ma prawie w ogóle. Myślałem, że będzie frekwencyjna porażka. Przeraziłem się też, bo stół z merchem był w innym miejscu niż zwykle - już na sali koncertowej.

3. Frekwencyjna porażka, czy nawet masakra była podczas występu Troya Von Balthazara z Chokebore. Stodoła mieści ok. dwóch tysięcy ludzi, a Amerykanina oglądała garsteczka widzów. Muzyka zaprezentowana przez Troya dużo lepiej sprawdziłaby się w Powiększeniu, które z racji swoich niewielkich gabarytów jest lepszym miejscem do takich intymnych koncertów.

4. Intymnych, bo Troy był na scenie sam. Towarzyszyła mu gitara, maszyna do loopów, automat perkusyjny. Był też magnetofon, z którego Troy puścił partię fortepianu, bo nie pozwolono mu wziąć na trasę swojego instrumentu. Jak widać, jest nieźle zakręcony. I jego koncert też był na swój sposób zakręcony, trochę hawajski i trochę urokliwy. Nie wiem, jednak czemu Melissa go wybrała na swój support, bo do muzyki Kanadyjki nie pasuje ni w pięć ni w dziesięć. Ale i tak bardzo mi się podobał ten czterdziestominutowy koncert.

5. Melissa mnie zaskoczyła. Bardzo pozytywnie, nie spodziewałem się aż tak dobrego koncertu. Było mrocznie (ale nie gotycko), mocno (ale bez metalowego wieśniactwa), było bluesowo, momentami stonerowo, a nawet doomowo. Mniam.

6. Bardzo ucieszyła mnie liczna reprezentacja pierwszej płyty Auf der Maur. Było i "Real a Lie", i "I Need, I Want, I Will", i "Taste You", i "Followed the Waves". Z nowej płyty Melissa umiejętnie wybrała te lepsze piosenki.

7. Jednak highlight koncertu był jeden:


(tu co prawda z Włoch, ale różnice niewielkie).

8. Melissa sprawiała wrażenie mile zaskoczonej przyjęciem .Mówiła, że musi wrócić, najlepiej na jakiś letni festiwal (przychodzi mi do głowy tylko Heniek). Chce przeczytać książki o historii Polski i ma jednego znajomego Polaka w Kanadzie, który jest świetny. Poza tym wdawała się w krótkie pogaduszki z publicznością i nawet dała się namówić na zaśpiewanie fragmentu "Devil's Plaything" Danzig.

9. To co, widzimy się w lipcu?

4 komentarze:

  1. "Przeraziłem się też, bo stół z merchem był w innym miejscu niż zwykle - już na sali koncertowej." Hahahahahahaha! Umarłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Melissa mówiła ogólnie o letnich festach w Europie a nie o jakichś w PL. Heniek? Litości!

    OdpowiedzUsuń
  3. @Monika: wiesz przecież, że stół z merchem jest najważniejszym elementem każdego koncertu, na który idę.

    @Tomasz: dlaczego litości z Heńkiem? to jedyny festiwal w PL, do którego melissa pasuje i który mógłby ją sprowadzić. co zostaje oprócz niego? Węgorzewo? Brudstok?

    OdpowiedzUsuń