Do tego spotkania musiało kiedyś dojść. Obaj są niespokojnymi duchami. Pablopavo nie wystarczało reggae z Vavamuffin, w dwa lata wydał dwie solówki, na których odszedł z Jamajki do Warszawy i zgłębiał miejskie historie. Praczas eksplorował muzykę etniczną i łączył ją z elektroniką w Masali i Village Kollektiv. Podobne dźwięki zdominowały jego solowy debiut "Sulphur Phuture".
Na "Głodnych kawałkach" Pablopavo w tekstach niczym tak naprawdę nie zaskakuje. Swoją pozycję najlepszego nawijacza i tekściarza w kraju nad Wisłą ugruntował tegorocznymi "10 piosenkami" (choć trzeba przyznać, że konkurencję w tym roku miał silną - nowy Sokół - poza kwadratowym flow - wyróżnia się świetnymi tekstami, solówka Dioxa leci nie tylko na doskonale klasycznych podkładach Returnersów, ale i kunszcie rapera, nowy Mes jest klasą samą dla siebie, choć zdarzają się tam mielizny.) W nawiasie nieprzypadkowo pojawili się sami raperzy, bo chyba do rapu jest najbliżej stylowi Pawła. Na "Głodnych kawałkach" sytuacja jet podobna. Piosenki - opowieści - jak "Szpilki" czy "Boczna" są standardowymi przykładami miejskich historii bez happy endu, w których lubuje się Pablo - zostały poprzeplatane osobistymi, jak "Zadzwonię i powiem" i "Magnez i wapń" oraz próbami publicystyki w stylu "Kupuj". Te ostatnie, momentami nachalne teksty mnie nie przekonują. Co innego dwie ody do muzyki: "Technika gęby", która w trzy minuty rozprawia się z historią opowieści, od czasów najdawniejszych, po hip hop oraz "Karawany" bitów są najlepszymi momentami na płycie. W szczegóły liryczne nie ma się co wgłębiać, musiałbym przepisać całą książeczkę dołączoną do albumu. A, niech będzie tylko jedna fraza: "Będą nam grać wszystkie komety/ i będą nam świecić wszystkie świetliki".
Ze strony Praczasa też nie ma większych zaskoczeń. Podkłady, któe stworzył na "Głodnych kawałkach" są wypadkową jego stylu. Dubowa, a nawet dubstepowa elektronika przeplata się z elementami etnicznymi. "Dziw" zaczyna się wręcz od techno, by w refrenie przenieść się na Jamajkę. Basowością poraża utwór tytułowy, a "Technika gęby" jest jazdą bez trzymanki, na tle której Pablopavo prezentuje mistrzowski flow. Niezwykle dużo dzieje się w podkładach, nietypowe smaczki pojawiają się co chwilę i zachęcają do kolejnych odsłuchów. Na tle basowych wobble'i przemykają trąbki, azjatyckie wokalizy, arabska lutnia oud, klarnety. To połączenie momentami agresywnej elektroniki z tradycyjnym instrumentarium jest fascynujące. Jednocześnie jest to płyta bardziej "reggae'owa" niż solówki Pablo.
Choć wydawać się może, że dla obu muzyków "Głodne kawałki" są eksploatowaniem sprawdzonych formuł, to jako całość jest zarówno dla Pablopavo, jak i Praczasa czymś nowym.
Na "Głodnych kawałkach" Pablopavo w tekstach niczym tak naprawdę nie zaskakuje. Swoją pozycję najlepszego nawijacza i tekściarza w kraju nad Wisłą ugruntował tegorocznymi "10 piosenkami" (choć trzeba przyznać, że konkurencję w tym roku miał silną - nowy Sokół - poza kwadratowym flow - wyróżnia się świetnymi tekstami, solówka Dioxa leci nie tylko na doskonale klasycznych podkładach Returnersów, ale i kunszcie rapera, nowy Mes jest klasą samą dla siebie, choć zdarzają się tam mielizny.) W nawiasie nieprzypadkowo pojawili się sami raperzy, bo chyba do rapu jest najbliżej stylowi Pawła. Na "Głodnych kawałkach" sytuacja jet podobna. Piosenki - opowieści - jak "Szpilki" czy "Boczna" są standardowymi przykładami miejskich historii bez happy endu, w których lubuje się Pablo - zostały poprzeplatane osobistymi, jak "Zadzwonię i powiem" i "Magnez i wapń" oraz próbami publicystyki w stylu "Kupuj". Te ostatnie, momentami nachalne teksty mnie nie przekonują. Co innego dwie ody do muzyki: "Technika gęby", która w trzy minuty rozprawia się z historią opowieści, od czasów najdawniejszych, po hip hop oraz "Karawany" bitów są najlepszymi momentami na płycie. W szczegóły liryczne nie ma się co wgłębiać, musiałbym przepisać całą książeczkę dołączoną do albumu. A, niech będzie tylko jedna fraza: "Będą nam grać wszystkie komety/ i będą nam świecić wszystkie świetliki".
Ze strony Praczasa też nie ma większych zaskoczeń. Podkłady, któe stworzył na "Głodnych kawałkach" są wypadkową jego stylu. Dubowa, a nawet dubstepowa elektronika przeplata się z elementami etnicznymi. "Dziw" zaczyna się wręcz od techno, by w refrenie przenieść się na Jamajkę. Basowością poraża utwór tytułowy, a "Technika gęby" jest jazdą bez trzymanki, na tle której Pablopavo prezentuje mistrzowski flow. Niezwykle dużo dzieje się w podkładach, nietypowe smaczki pojawiają się co chwilę i zachęcają do kolejnych odsłuchów. Na tle basowych wobble'i przemykają trąbki, azjatyckie wokalizy, arabska lutnia oud, klarnety. To połączenie momentami agresywnej elektroniki z tradycyjnym instrumentarium jest fascynujące. Jednocześnie jest to płyta bardziej "reggae'owa" niż solówki Pablo.
Choć wydawać się może, że dla obu muzyków "Głodne kawałki" są eksploatowaniem sprawdzonych formuł, to jako całość jest zarówno dla Pablopavo, jak i Praczasa czymś nowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz