wtorek, 16 grudnia 2025

Piosenka to królowa form


Nie brałem w tym roku udziału w wyborze płyty roku Wyborczej, ale gdybym brał, ”Wynoś się z mojego domu”, powrót Starej Rzeki, byłby bardzo wysoko na mojej polskiej liście. Na liście open zresztą też. Od tego powrotu rozpoczyna się mój wywiad z Kubą w Polityce, a potem pojawia się i AI, i oberki, i Kate Bush, i niezach. Do poczytania tutaj.

Z wywiadu wypadło jedno pytanie, pewnie dla czytelników Polityki zbyt hermetyczne. 

Większości twoich projektów czy zespołów towarzyszą manifesty, wymyślasz nowe gatunki takie jak konk. Zarówno Milieu l'Acephale i Brutality Garden, dwa kolektyw- środowiska, w ramach których działasz maja bardzo wyraźne założenia. A jednocześnie, często udowadniasz, że dużo jest w twojej muzyce miejsca na humor, na zgrywę. Na ile te manifesty to puszczanie oka do słuchaczy?

Myślę, że my sami tego do końca nie wiemy.  Nie myślę o muzyce w kategoriach żartu czy poważki. Konk i brutalizm magiczny to pewne etykietki, które służą jako skojarzenia z naszą muzyką. Wabiki, hasła, które budują jakiś konkretny obraz muzyki. W tym sensie nie przywiązuję się do samych tych określeń bardzo mocno – nie ma znaczenia, jakie słowo wybiorę. Ważny jest fakt, że ono spaja muzykę na poziomie symbolicznym. To jak marka, brand, coś z czego można zrobić ładne logo.

Jednocześnie na pewno nie chcę wprowadzać słuchacza w błąd, śmiać się po kryjomu z tego, że bierze te etykietki na poważnie. One są praktyczne jako chwyt retoryczny i promocyjny.

A dla ciebie są ważne?

One nie miałaby sensu, gdyby były zupełnie fałszywe i tylko dla zgrywy. Jest w nich element prawdy. Zresztą, coś fałszywego może być zupełnie na serio i to jest o wiele ciekawsze.