W tym wypadku wszystko zaczęło się od okładki i zdjęcia. Widniał na nich stylowo ubrany mężczyzna z fantazyjną gitarą. Całość utrzymana w barwach wyblakłych odbitek z lat 80.
Krył się za nią równie stylowy, bujający soukous, a tym mężczyzną był Vumbi Dekula, obieżyświat, gitarzysta. Pochodzi z Konga, mieszka w Szwecji, wydaje się w punkowej w podejściu mikrowytwórni Sing a Song Fighter. To był 2019 rok. Sześć lat później porozmawiałem z Vumbim o jego długiej muzycznej drodze, miłości do soukousu, Tanzanii, Szwecji, Kongu. Do poczytania w najnowszym wydaniu Songlines. Na papierze i w internecie.
