niedziela, 6 stycznia 2013

Polska 2012: miejsca 15-11

To był bardzo dobry rok dla polskiej muzyki. Mnóstwo ciekawych premier, inicjatyw, projektów, aż trudno je wszystkie zliczyć. Dlatego też postanowiłem przygotować porządną listę. Najpierw "poczekalnia". Tym wpisem rozpoczynam cykl podsumowujący AD 2012. W planach płyty zagraniczne i koncerty, a dziś Gdynia, rapsy, surf rocki i folki.

Wyróżnienia:
Turnip Farm - "The Great Division"
Drekoty - "Persentyna"
Fifidroki - "Hercklekoty"
Klara - "Away"

Plum - "Emergence"



15. 1926 - "1926"

Lubię dobrze pojmowany, pozytywny lokalny patriotyzm. Bardzo lubię Gdynię. Lubię morze, port, statki. Lubię Bora za jego niespożytą energię, prowadzenie prawdopodobnie najlepszego klubu w Trójmieście i spamowanie mi fejsa wydarzeniami z tegoż. Jakby tego było mało założył zespół opiewający Gdynię. To musiałoby mi się spodobać, nawet gdyby grali post-rock (bo przecież pojawiały się takie opinie), ale na szczęście tego nie robią. To raczej psychodelia z industrialowym i stonerowym posmakiem zawarta w dwóch utworach, długości pierwszego nie powstydziłby się Neil Young (28 minut), drugi jest bliżej standardów, bo ma tylko siedem minut. Mimo to, nie ma tu miejsca na nudę, choć całość rozkręca się dość powoli, ale gdy już nabierze prędkości, trudno 1926 powstrzymać. Dodatkowy plus za fantastyczne zdjęcia Gdyni w książeczce.


14. Yemen - Music of Yemenite Jews

Może rzeczywiście polska scena okołojazzowa zbyt mocno ogląda się na żydowskie dziedzictwo i motywy, ale trudno na to narzekać, skoro wychodzą tak świetne płyty, jak zeszłoroczny debiut Daktari, czy kolejne projekty Raphaela Rogińskiego. Kwartet Robinson, Rogiński, Zerang i Zimpel zagrał dwa koncerty na v Tzadik Festival, czego efektem jest ten krążek. Podobno próbowali się tylko raz. Cztery utwory inspirowane muzyką żydów jemeńskich są mocno rozimprowizowane. Gitara Rogińskiego często ustępuje miejsca klarnetom Zimpla i Robinsona, ale nad całością unosi się przefiltrowany przez pustynię charakter poszukiwań Raphaela.



13. Czarny HiFi - "Niedopowiedzenia"

Na płytach HiFi Bandy czarny robi dość zachowawcze podkłady, więc postanowił się trochę wyżyć na tym polu, przygotowując płytę producenką. Oczywiście, wszystkie utwory są mocno zakorzenione w jednym konkretnym mieście, lecz niejednokrotnie Czarny wykracza poza to, co robił wcześniej. Pojawia się reggae, różne akustyczności, gitara, flet, wsamplowane fragmenty filmów. Dobrym pomysłem było przeplatanie utworów z gośćmi instrumentalami, które są najmocniejszą stroną "Niedopowiedzeń", w nich Czarny pokazuje naprawdę na co go stać. Z gości najlepiej wypada Pezet w kawałku tytułowym, największą pomyłką jest za to strasznie stereotypowa nawijka ziomków z EastWest Rockers. Niemniej, ogólnie rzecz biorąc, Czarnemu udało się wysmażyć bardzo udaną płytę, do której będę wracał z przyjemnością.


12. Alte Zachen - "Total Gimel"

Rogiński po raz drugi i ostatni. To chyba najbardziej absurdalny jego projekt. Chasydzki surf rock.Już sama ta nazwa brzmi niezwykle kozacki. Gdy już minie pierwsze zachłyśnięcie się egzotyką (i okładką) Alte Zachen wychodzi na to, że kwartet Rogiński, Moretti, Rzepka, Tyciński gra prawie dokładnie to samo, co Omar Khorshid prawie pół wieku wcześniej. Tylko, że on wychodził od muzyki arabskiej. Trudno odróżnić od siebie kolejne "gimele", ale to chyba już taka tradycja u Rogińskiego, że jego płyt powinno się słuchać w całości. I jako taka całość "Total Gimel" jest wart uwagi. Uważajcie na brodatych surferów.



11. Kapela ze wsi Warszawa - "NORD"

Trudno spodziewać się po KzwW słabej płyty. Oni po prostu nie schodzą poniżej pewnego poziomu i nawet osłabienie składu im niestraszne. Na "NORD" zgodnie z nazwą zaprosili gości z północy - Szwecji i Kanady, ale nie wpłynęło to na ogólny charakter albumu. Wydaje mi się, że trochę słychać tutaj pewne zmęczenie, coś jakby uleciało. Chciałoby się od nich po prostu więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz