poniedziałek, 28 marca 2011

Spaghetti western

1. W niedzielę wybrałem się właśnie tam. Do Eufemii. Na koncert Włochów grających country.

2. Na ten sam pomysł wpadło jeszcze 10 osób. To znaczy dziesięć osób siedziało na krzesłach i poduszkach, oglądając i słuchając Włochów. Kilka jeszcze łaziło co chwilę do baru. Ktoś w drodze do palarni przystawał posłuchać ich przez chwilę. Jednak czułem się, jakby to był koncert w czyimś domu, a nie w klubie.

3. Intymna, delikatna, romantyczna muzyka The Please tylko w tym pomagała. Jest ich czworo, trzech chłopaków i dziewczyna. Chłopaki grają na gitarach, basie i klawiszach. Dziewczyna na talerzu perkusyjnym (tak, jednym) i puzonie. Do tego śpiewa. Wszyscy śpiewają.

4. Co kojarzy mi się z Mumford & Sons czy Fleet Foxes, ale najbardziej chyba z koncert Paula Fritha przed Basią Bułat. Z Basią też mają sporo wspólnego.

5. Było bardzo romantycznie i magicznie. Serio, dawno nie czułem takiej magii na koncercie.

6. Co jakiś czas zamieniali się instrumentami. Albo na przykład pan basista wykorzystał swój instrument jako perkusję. Albo kontrabas. Wszystko brzmiało idealnie, ani za cicho, ani za głośno. Obyło się bez żadnych pomyłek.

7. A koncert oglądało kilkanaście osób.

8. To był mój piąty koncert w Eufemii. Jak na razie są bezkonkurencyjni. Moja miłość do Powiększenia, jako najlepszego repertuarowo klubu w Warszawie trochę osłabła. Tym bardziej, że w E jest dużo przytulniej.

9. Chodźcie na małe koncerty.

10. I kupujcie polskie rap płyty.

sobota, 26 marca 2011

Uskudar 23.03.2011

Znów z opóźnieniem.

W ostatnią środę przemieszczaliśmy się między Afryką a Polską.

1. Les Fin'Amoureuses - Uskudar
2. Tartit - Oufous D'ouofis
3. Salif Keita - Samiga
4. Ballake Sissoko & Vincent Segal - Histoire de Molly
5. Dembo Konte & Kausu Kuyateh - Mamma Manneh
6. RUTA - Jak to dawni dobrze beło
7. RUTA - Lament chłopski
8. Kapela ze Wsi Warszawa - Czerwone Jabłuszko
9. Village Kollektic - Romani Chaj
10. Ali Hassan Kuban - Habibi

A w ogóle, to jest to wpis nr 100.

niedziela, 20 marca 2011

King of the road says you move too slow - Fu Manchu, 19.03.2011, Wrocław

1. Z pustynnych bogów zostali mi tylko Fatso Jetson do zobaczenia. I zreaktywowany kyuss.

2. Na początku myślałem, że może zamiast grania "In Search Of..." koncert będzie takim typowym debeściakiem, bo i zagrali "Hell on Wheels", i "Mongoose", i "Bionic Astronautic". Ale po dwudziestu minutach zaczęli grać swoją najlepszą płytę. Było wyśmienicie. Do tego na bis "Godzilla", "Evil Eye" i "King of The Road" Czy mogło być lepiej?

3. Mogło, mi zabrakło "California Crossing" albo "Ampn". Nie, nie narzekam, bo to był naprawdę świetny koncert. No i w sumie aż do samego początku koncertu nie liczyłem na te kawałki. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

4. Najbardziej w latach posunął się Scott Hill, co jednak nie przeszkadzało mu szaleć z gitarą (przez część koncertu moją ukochaną z pleksi) na scenie. Szalał niczym dwudziestolatek.

5. Reszta panów spokojniejsza. To znaczy Scotta Reedera nie widziałem za zestawem perkusyjnym. Cóż, koncerty Brodki nad koncertami Fu Manchu mają jedną zaletę. Nie ma nich wysokich facetów i nikt mi nie zasłania.

6. Sześć lat na nich czekałem. Kiedyś nawet wysłałem im wiadomość na majspejsie (ok, tak, dawno to było) z zapytaniem, czy nie zagrają w Polsce. Odpowiedzieli, że bardzo chętnie, ale nikt im nie chce zorganizować koncertu. I dwa dni wcześniej byli w Warszawie. Mieli dzień przerwy, a Scott Hill ma tu rodzinę. Ależ byłem wtedy zdruzgotany.

7. Wczoraj za to byłem zniszczony. Moc, moc, moc!

8. Support też nawet dał radę, choć zupełnie do nich nie pasował.

9. Miał być bootleg, ale nie będzie. I to jedyny minus tego wieczoru.

piątek, 18 marca 2011

Coldair i Siobhan Wilson - wywiad

Wreszcie udało mi się pokonać własną prokrastynację i problemy techniczne. Wywiad robiony był na spontanie po koncercie tej pary w Eufemii, dlatego jest krótki i niezbyt odkrywczy. Ogromne podziękowania dla Moni z Sunday at Devil Dirt, która wspomagała mnie w rozmowie. I tak naprawdę większość pytań, które przetrwały redakcję pochodzą od niej. Jeszcze raz wielkie dzięki!


Jak się spotkaliście?

Siobhan: Mieszkam w Paryżu, Tobiasz przyjechał na koncert, a ja miałam z nim grać. Wiedząc to, musiałam się z nim umówić na drinka dzień wcześniej. Okazało się, że bardzo dobrze się dogadujemy, koncert wypadł świetnie, więc Tobiasz zaprosił mnie potem do Polski.

Zagracie tylko te kilka koncertów po Polsce?

Tobiasz: Zobaczymy. Na razie jest tak, że Siobhan gra ze mną na pięciu polskich koncertach, ale mam nadzieję, że zagramy razem jeszcze kiedyś.

Siobhan: Tylko jeśli będziesz dla mnie miły (śmiech).

Tobiasz: Zawsze jestem przecież dla ciebie miły.

Tobiasz, czemu zdecydowałeś się na mieszkanie w Krakowie?

Tobiasz: To jakiś pojazd? (śmiech) Moja dziewczyna zaczęła tam studia, a ja chciałem się wyrwać z Sopotu, mieszkać gdzieś indziej, nieważne gdzie. Pojechałem więc z nią. To tak naprawdę jedyny powód, ale jestem zadowolony z tej decyzji.

Siobhan, co robi Szkotka w Paryżu?

Siobhan: Moją płytę wydała wytwórnia z Paryża, mieszkam tam już pięć lat i śpiewam nawet po francusku.

A po szkocku?

Siobhan: Czasem, pod prysznicem (śmiech).

Dzisiaj zaśpiewałaś jedną piosenkę po francusku, co to było?

Siobhan: Jedna z piosenek Tino Rossiego, korsykańskiego kompozytora najbardziej znanego z piosenek świątecznych, jak „Petit Papa Noel” (śpiewa fragment). Napisał też kilka piosenek miłosnych i dzisiaj zagrałam jedną z nich.

Dlaczego ją wybrałaś?

Siobhan: Bo mój chłopak jest pół-Korsykaninem. Jego ojciec powiedział mi kiedyś, że muszę posłuchać Tino Rossiego. Posłuchałam i bardzo mi się spodobały jego piosenki. Są bardzo stare, z lat trzydziestych.

Jak Ci się podoba granie za granicą?

Siobhan: To mój pierwszy raz…

Naprawdę? To jak w takim razie podoba Ci się Polska?

Siobhan: Bardzo. Naprawdę.

Tobiasz: A nie jest tu jakoś strasznie?

Siobhan: Czasem jest, ale tak, jak w każdym kraju.

Tobiasz: Gdy Siobhan przyjechała do Krakowa, to był jej pierwszy dzień w Polsce, był alarm bombowy na dworcu i jakaś panika…

Siobhan: Tak, ale potem piłam z Tobą wódkę i zupełnie o tym zapomniałam (śmiech).

Tobiasz, wydaje nam się, że Twoja muzyka nie brzmi „po polsku”.

Tobiasz: Dla mnie polski sound to zespoły jak Perfect, cieszę się więc, że nie brzmię jak oni. Może to dlatego, że nie słucham polskiej muzyki.

A może to ma związek z zagranicznym pochodzeniem Kyst?

Tobiasz: Nie. Po prostu mieszkałem w Norwegii przez kilka miesięcy. To nie miało nic wspólnego z moją muzyką. Słucham przede wszystkim zagranicznej muzyki i chyba to jest głównym powodem tego, że nie brzmię „po polsku”. Lubię tylko kilku polskich wykonawców.

Jakich?

Sciankę, Kristen, Indigo Tree, Adama Repuchę. I to już wszystko.

Jakie są wasze plany na ten rok?

Tobiasz: Gram na SXSW w Austin z Kyst w Marcu, pod koniec marca wychodzi też nasza nowa płyta, „Waterworks”. W maju wydaję drugą solową płytę. Potem pojeżdżę po Europie, może zagram kilka koncertów z Siobhan we Francji.

Siobhan: Ja nie mam żadnych konkretnych planów. Po prostu granie koncertów.

Tobiasz: Ze mną (śmiech)

Uskudar - 16.03.2011

Z małym opóźnieniem podaję playlistę. Mimo małych problemów technicznych audycja wypadła całkiem nieźle, choć oczywiście nie udało mi się puścić wszystkiego, co sobie zaplanowałem. Z powodu awarii na początku piosenek było tylko dziewięć. Między nimi pogadałem o Tuaregach i ich historii, nawet trochę o kulturze. Pojawił się też palący temat tuareskiej państwowości. Przede wszystkim królowała muzyka tego dumnego narodu. I tradycyjna, i zeuropeizowana.

1. Khadija & Keltoum Othmani, Aichatou Zaghez,  Othman Othmani, Tarzar Benomar - Chelo
2. Group Bombino - Tenere
3. Group Bombino - Imuhar
4. Bombino - Tar Hani - My Love
5. Group Inerane - Nadan Al Kazawin
6. Tinariwen - Kel Tamashek
7. Tamikrest - Aratane N'Adagh
8. Terakaft - Djer Amon
9. Imaran - Aicha

środa, 16 marca 2011

Francusko-amerykański eksperyment w Eufemii

1. Wiem, że to był wtorek, początek tygodnia, zrobiło się zimniej po niezwykle letnim poniedziałku i w ogóle, ale frekwencja była bardzo słaba. Max. 30 osób. I jak potem te mniej znane zespoły mają do nas wracać, skoro nawet małe sale świecą na ich koncertach pustkami? Podobnie było na świetnym koncercie L'Homme Puma w Aurorze cztery lata temu. I od tamtej pory nie wrócili.

2. Mimo tego, FiliaMotSa zagrali świetny koncert. Głośny, noise rockowy, mocno improwizowany i psychodeliczny. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że skrzypce mogą idealnie brzmieć w takiej muzyce. Oczywiście podrasowane różnymi efektami i maszyną do loopów. Emilie czasem nawet grała na skrzypcach, jak na gitarze. Palcami. Każdy utwór kończył się odpowiednim sprzężeniem. I brawami niewielkiej publiczności.

3. Po nich zagrali Inzinzac, których wcześniej nie słyszałem, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. Opis ze strony Eufemii zupełnie mnie nie przygotował na to, co zagrali.

4. Miało być tak:
Trzonem założonego dwa lata temu zespołu jest francuski muzyk i kompozytor Albanie Bailly (gitara). Po za tym występują z nim Dan Scofield (saksofon sopranowy i tenorowy) oraz Eli Litwin (perkusja). Trio gra muzykę określaną jako rough-edged, razor sharp cerebral która ma w sobie również elementy rocka, jazzu, improwizacji, muzyki nowoczesnej oraz rytmów bałkańskich.Są naczelnymi członkami Filadelfijskiego awangardowego podziemia. Ich wybuchowe występy cieszą się nieustającą popularnością w USA.
5. Było tak:
ŁUBUDUBUDUBUDU!!!!

6. Żartowałem. Kojarzyło mi się trochę z Zu, pewnie przez saksofon. Było jeszcze głośniej niż na FiliaMotSie i bardziej pokręcenie. Jak ja bym ich określił? No właśnie eksperymentalny jazz-metal. Momentami bywało bardziej freejazzowo, momentami z tego hałasu wydobywała się ładna melodia. Generalnie było bardzo głośno i bardzo fajnie.

7. Perkusista Inzinzac, Eli Litwin gra jakby miał przynajmniej dwie ręce i trzy nogi więcej. Serio. To on był gwiazdą wczorajszego wieczoru.

8. Ale nie jest Polakiem. A przynajmniej o tym nie wie. Wie, że ma jakieś korzenie w Rosji. To może jednak jest tym Polakiem.

9. Chodźcie na małe koncerty, nie raz, nie dwa pozytywnie zaskoczą.

10. I kupujcie polskie rap płyty.

Jeśli dziś jest środa to jesteśmy w Nigrze i Mali


Dzisiaj druga odsłona Uskudar. Dzisiaj jedziemy na pustynię, posłuchać, czego słuchają Tuaregowie. I posłuchać o nich samych. Będzie i muzyka tradycyjna, i tuareska muzyczna rewolucja. I to prawdziwa rewolucja, bo tuarescy muzycy w ostatnich latach równie często sięgali po kałasznikowy jak po instrumenty. I o tym też będzie.

poniedziałek, 14 marca 2011

Vintage Indie Party

1. Miałem do wyboru pięć koncertów: Plug&Play, Lora Lie, Karate Free Stylers w Śnie Pszczoły, Grandmaster Flasha w Butiklubie, Małpę w Fonobarze i właśnie Vintage Indie Party w Obiekcie.
2. Najbardziej żałuję, że nie było mnie stać na bilety na Flasha. Podobno rozniósł kosmos. Mam nadzieję, że to nie był jego ostatni raz w Warszawie.
3. Hipster metaluchów mogę zrozumieć (ledwo, bo ledwo), ale hipster emo już nie.
4. Ofiar mody było mnóstwo, ale nic dziwnego, to hipsterska impreza.
5. Pierwszy zespół najlepiej wymazać z pamięci. Może i grali w miarę równo, ale strasznie słabo. Rewelacja warszawskiej gitarowej sceny? No way.
6. Nawet udało mi się ich wymazać z pamięci, bo nie wiem, jak się nazywali.
7. Za to tres.b to zupełnie inna bajka.
8. Zagrali w trójkę, bez Stasia, którego widziałem z nimi na premierowym koncercie w Hydrozagadce. Setlista też zupełnie inna. Po równo starych rzeczy i nowych, jeden cover.
9. Może to zabrzmi dziwnie w wypadku tego zespołu i szczególnie ich drugiej płyty, ale było bardzo gitarowo, post-punkowo i głośno. Choć grali tylko w trójkę. O, wiem, było tak, jakby ich nowa płyta składała się tylko z piosenek w stylu "The Other Hand".
10. Zatem był to ich najlepszy koncert, jaki do tej pory widziałem. Są teraz zupełnie innym zespołem niż na płycie.
11. W takim razie ich następny koncert w Warszawie postaram się nagrać.

czwartek, 10 marca 2011

Uskudar - 9.03.2011

Pierwsza audycja już za nami. Mam nadzieję, że nie było jakoś źle. Głębszych przemyśleń nie mam. Poniżej playlista.

1. A Hawk & A Hacksaw - Uskudar
2. Firewater - Six Forty Five
3. Stranded Horse - And The Shoreline it Withdrew
4. Dengue Fever - Thanks-A-Lot
5. Yasmin Levy - Hallelujah
6. Mamer - Proverb
7. Hanggai - Flowers
8. Balkan Beat Box - Marcha de la Vida
9. Omar Souleyman - Li Raja Behawakom
10. William Elliott Whitmore - When Push Comes to Love (Daytrotter)

poniedziałek, 7 marca 2011

Uskudar - start.

Po ponad roku od powstania bloga, wreszcie mogę napisać, po co w ogóle go założyłem. Miał to być blog audycyjny i wreszcie takim się stanie. W najbliższą środę w Radiu Aktywnym od 23 przez godzinę będziecie mogli usłyszeć mnie i muzykę ze wszystkich stron świata. Audycja nazywa się Uskudar. Dlaczego? O tym już w środę o 23 na www.radioaktywne.pl